czwartek, 17 kwietnia 2014

“Why we love downhill ?” - The Old Pricks Racing Team

Zarząd  - The Old Pricks Racing Team
Dyscyplina pedałowania, jakiej nazwa pojawiła się w tytule jest jedną z najbardziej ekstremalnych i widowiskowych z pośród dotąd wymyślonych. W przeważającej mierze przygody z tego typu ekstremalnym sportem zaznają ludzie bardzo młodzi i żądni przeciwnie proporcjonalnych do liczby lat skoków adrenaliny. W powyższych dwóch przemądrzałych zdaniach nie ma niczego odkrywczego, co sam dobrze rozumiem. Musiałem je jednak napisać z racji takiej, iż panowie, których postanowiłem zaprezentować w pierwszej (mam nadzieję) odsłonie z cyklu o tej przefajnej odmianie rowermanii® nie są już nastolatkami. Nie mają też pryszczy, problemów z pierwszym razem i brakiem zarostu. Mają za to po „dzieścia” lub raczej „dzieści” lat i są poważnymi prezesami, generałami, magistrami i w ogóle wielmożnymi panami. Nie przeszkadza im to jednak absolutnie pozostać niepoważnymi rowermanami®. Nie przeszkadza im to również epatować na każdym kroku pozytywną energią płynącą z pasji i nieskrępowaną radochą z dziwnie przewrotnego i na pozór masochistycznego rozbijania własnych ciał o drzewa i inne wytwory pięknych okoliczności przyrody. Przed Wami rozmowa z jednym z Panów Prezesów The Old Pricks Racing Team.

wtorek, 15 kwietnia 2014

MATKO BOSKA! UKRADLI MI ROWER!

Naszło mnie ostatnio, misia biednego na poczytanie sobie w sieci tematów „około rowerowych”. Przewrotność, jaka leży  już chyba w mojej naturze nakierowała mnie nie na poważne portale branżowe i rozsądne blogi, ale na portale informacyjne i powiązane z nimi komercyjne dziadostwo.Dowiedziałem się tam na przykład, że idzie wiosna i zaczyna się sezon na jazdę rowerem, a co za tym idzie w czasie zimy, której tak jakby w tym roku nie było to na rowerach się nie ma, co bujać. Odnalazłem tam również bardzo odkrywczą tezę, iż w Polsce jest plaga kradzieży rowerów, oraz co stało się dla mnie bezpośrednią inspiracją do tej pisaniny, liczne poradniki, co począć, aby rower nie padł łupem złoczyńców, chuliganów, złodziei i innego patologicznego planktonu. Sens pisania o sposobach zabezpieczenia rowerów przed kradzieżą jest nie do podważenia, sam obserwując czasem z okna biura czy nikt nie zainteresował się moim zaparkowanym na ulicy rowerem widziałem dwóch złodziei rowerów.

środa, 9 kwietnia 2014

Pocztówka z RFN - Postkarte aus Bundesrepublik Deutschland

parking rowerowy przy Alexanderplatz
Wracałem wczoraj, jak co dzień rowerem z pracy. Była godzina dwudziesta druga trzydzieści, padał intensywny deszcz. Kraków jest z perspektywy roweru w takich warunkach niezwykły i jak rzadko, kiedy prawdziwie magiczny. Światła uliczne oświetlają długimi pasmami lśniące ulice, nieliczni rowerzyści (a naliczyłem ich pięciu) przemykają jakoś dziwnie przemoknięci. Jakiś samochód po kolizji z autobusem MPK stoi malowniczo pozbawiony maski. Powietrze, co jest tu wartością nadrzędną nie cuchnie dziś spalinami, a świat z za żółtych okularów zalanych deszczem prezentuje się jak mozaika z kalejdoskopu, jaki pamiętam z przedszkola i czasów ciężkiego PRL. W tej wszechogarniającej nostalgii wracałem dodatkowo „uchachany” z racji otrzymania kolejnego materiału z serii o obciachowym tytule „Pocztówka z...” autorstwa Pana Redaktora Dobiasza. Mało tego, właśnie w czasie tej eskapady inny kolega poinformował mnie drogą elektroniczną o skołowaniu następnej odsłony z cyklu. Czym zasłużyłem sobie, ja niegodny na taki wysyp twórczej inwencji? Nie znam odpowiedzi. Jeśli chodzi o materiał z RFN zawdzięczam go przede wszystkim wrodzonej sobie bezczelności, a precyzując po prostu napisałem do Dobiasza po prośbie, a on też po prostu z wrodzoną jak widać uprzejmością i nie małym talentem wyprodukował odpis na zagadnienia tematyczne, jakie mu przedstawiłem.

Proponuję Wam idąc za ciosem zapoznanie się również z całością przygód okołorowerowych autora poniższego materiału miasto-masa-maszyna.blogspot.com