piątek, 28 listopada 2014

Miasteczka rowerowe w Krakowie - fotorelacja. Część IV - Park im. Stanisława Wyspiańskiego


Jakby powiedział w takiej sytuacji Gucio „Stare przysłowie pszczół mówi” - Człowiek uczy się całe życie. W czasie kolejnych dochodzeń udało mi się wykryć jeszcze kilka śladów naprowadzających mnie na pozostałości po czasach, w których komuś z jakiś dziwnych względów bardziej zależało na nauczeniu dzieci podstaw ruchu drogowego a przy okazji zamiłowania do ruchu fizycznego też.
 A to jeden kolega uświadomił mi, że niegdyś miasteczko rowerowe znajdowało się na Woli Duchackiej. Jak następnie sprawdziliśmy obecnie zabudowano cały teren garażami, a jakże.
 Inny kolega na moje zaskakujące zapytanie, bez zająknięcia wskazał mi natomiast zupełnie niespodziewaną i nieznaną mi lokalizację, czyli opisywany dziś przypadek.
 Historia zwyczajna i charakterystyczna dla czasów naszego dzieciństwa, czyli rodzice zabierali go tam, żeby pojeździł na rowerze.


Miejsce to jest bardzo specyficzne a jego lokalizacja, umiejscowienie znacznie odbiega od normy. Cały park jest niczym innym jak zagospodarowaną przestrzenią po nieistniejącym, albo, jak kto woli istniejącym w formie żałosnych pozostałości forcie, jakich moc zbudowali tu sporo lat temu rezydujący w Galicji Austriacy.
 
Napis powitalny - tradycyjnie mądry inaczej
 Kolejnym zaskoczeniem dla osoby z zewnątrz będzie to, że ogólnodostępny park znajduje się w obrębie szczelnie okalających go ogródków działkowych. Żeby tam wleźć, musimy przeniknąć przez furtkę i krętą alejką minąć wypielęgnowane ogródki działkowe pełne emerytowanych i zapracowanych hodowców roślin. Po tych zaskakujących perypetiach otwiera się przed nami niecka wypełniona alejkami - pozostałości po przeklętym, komunistycznym zamiłowaniu dla miasteczek ruchu drogowego. 

Ładnie zachowany zarys ronda
Witają nas znane już z Parku Jordana wylewne w formie hasła okolicznej młodzieży zainteresowanej krakowskimi klubami sportowymi. Samo miasteczko nie odbiega od zauważalnej już w Krakowie tendencji do zaniedbywania w stopniu maksymalnym takich rozwiązań.

Kiedyś pewnie było tu super
 W jednym miejscu osoba zainteresowana może odnaleźć pozostałości podejmowanej w czynie społecznym próby odnawiania znaków poziomych. Niestety dość szybko tajemniczemu dobroczyńcy skończyła się puszka starej farby i to by było na tyle renowacji.

Jedyne istniejące  znaki  nie dotyczą miasteczka rowerowego
Nawierzchnia realizmem jest zbliżona do przeciętnych, polskich warunków drogowych, czyli raczej charakterystyczna dla torów BMX w świecie cywilizowanym rowerowo. Znaki pionowe to rzecz jasna już były. Na dziś dzień to nawet śladu po nich nie ma. W każdym razie zapraszam do przyjrzenia się kilku nowym fotkom i polecam odwiedzenie samego parku, powspominanie dawnej świetności, przypomnienie decydentom o takim fajnym miejscu.

Desperacja?

Smutny obraz nędzy

Młodzież po raz kolejny się postarała
A to opisywane, amatorskie próby odnowienia

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz