niedziela, 21 czerwca 2015

Wielka pętla bieszczadzka II - Mała Rawka, Wielka Rawka

Połonina Caryńska
Mój pierwotny plan opisywanej wycieczki był nieco inny. Uroiłem sobie mianowicie, że całość wyprawy urozmaicę sobie odrobiną wspinaczki. Umyśliło mi się, że po dojechaniu do Przełęczy Wyżniańskiej wydrapię się z  rowerem na Kremenaros zwany też Krzemieniec, czyli miejsce styku granic Polski, Słowacji i Ukrainy. Był to taki plan urojony.
Po krótkiej konsultacji z Waldkiem,który te góry zna musiałem plan skorygować, gdyż podejście tam  rowerem byłoby do zrealizowania, ale byłoby niezmiernie karkołomnym wyczynem. Dodając jeszcze czynnik czasowy i stopień forsowności jest takie połączenie poza moim zasięgiem. Trzecim i przesądzającym czynnikiem jest zakaz turystyki rowerowej na szlakach pieszych w BPN. Oczywiście wszystko to musiałem sprawdzić i tego wszystkiego dotknąć. Stało się to w kilku etapach.


Pokonawszy forsowny sam w sobie odcinek od Zagórza, przez Ustrzyki Górne i Dolne aż do Przełęczy Wyżniańskiej byłem zryty. Jedynym założeniem, jakie pojawiło się na tym etapie nie było wspinanie się i złażenie trzy godziny po tych górach, ale bezpieczny powrót. Trasa choć przepiękna i przefajna, dla rowerzystów nie jest łatwa. Mijało mnie w jej trakcie sporo podobnych napaleńców. Machaliśmy sobie porozumiewawczo, wymienialiśmy zdawkowe zdania, jak zwykle w tych okolicznościach. Trójka wyczynowców, którą spotykałem na całej trasie, wyprzedzała mnie nawet trzy razy, nie potrafię powiedzieć z jakiego powodu ani w jaki sposób. Duża i Mała Rafka wraz z zalegającym dalej Kremenaros, pozostała w  każdym razie w sferze mglistych planów.


 A plan był przebiegły. Następnego dnia wybrałem się wraz z Waldkiem i małżonką na samochodową wyprawę do miejsca, które obadałem wczorajszego dnia. Niestety nie mogę odpuścić, kiedy coś mi się raz uroi i tak oto, co prawda bez roweru, ale na Dużą i Małą Rawkę sobie wbiegłem. Góra łatwa, miła i przyjemna, ludzi tłum a odpoczynek i izolacja od innych, jak nie przymierzając w krakowskim tramwaju linii 8 w godzinach szczytu w Łagiewnikach, czyli żadne. Natomiast góry i widoki zapierały dech w piersiach, a na Kremenaros - Krzemieniec już nie poszedłem, bo uwierzyłem mojemu przewodnikowi, że nie warto , i  że nic tam oprócz słupa pamiątkowego oraz krzaków nie ma.


 Przy okazji obadałem, co by było gdyby w akcie desperacji ktoś powziął podobny plan. Po pierwsze na parkingu są fajne stojaki rowerowe i może by nie rozkradli całkiem pozostawionego sprzętu a może pan pilnujący za dodatkowe dwadzieścia złoty czasem by na nie spojrzał. Po drugie da się dostać tam z rowerem, a częściowo i na rowerze pojechać, czy zjechać, ale pamiętajcie, że nie wolno. Przykra, ale prawdziwa nauka na przyszłość.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz