czwartek, 5 grudnia 2013

Przyczepki rowerowe do przewozu dzieci

Piękna i funkcjonalna przyczepka mojego kolegi
Właściwie ten post powinien być zatytułowany: „Przyczepki rowerowe do przewozu dzieci a smutne, krakowskie realia”. Do napisania kilku słów w tej bolesnej kwestii zainspirowały mnie dwie rzeczy. Pierwsza to Inicjatywa pewnych państwa z Krakowa polegając na otwarciu wypożyczalni takich właśnie przyczepek a druga to para rowermanów® dowożąca wytrwale dwójkę swoich dzieci do przedszkola, do którego i ja zaprowadzam starszą pociechę.
Szczerze podziwiam obie inicjatywy. Sam będąc rowermanem® posiadającym dzieci, jak dotąd nie zdecydowałem się na eksperyment polegający na przewozie ich w takiej przyczepce. Moje córki sporo za to spędziły czasu w tradycyjnym fotelu umieszczonym za moim siodłem. Starsza zdążyła to już bardzo polubić. Mamy też sporo opracowanych pod kątem dzieci tras w naszym pięknym mieście. Nie zdecydowałem się na przyczepkę i pewnie jeszcze długo nie zdecyduję (albo wcale, bo dzieci nauczą się wkrótce same jeździć) gdyż uważam takie rozwiązanie w krakowskich realiach drogowych za skrajnie niebezpieczne.
Natomiast w przypadku zachowania daleko idących środków ostrożności w postaci kategorycznego unikania dróg, po których poruszają się samochody jest to z kolei rozwiązanie skrajnie niepraktyczne i niewygodne.
Jeszcze bardziej piękna przyczepka
W mieście Krakowie i jego okolicach nie istnieje siatka dróg rowerowych. Nie ma czegoś takiego jak połączenie rowerowe między dzielnicami miasta. Zawsze na trasie przejazdu rowerem są odcinki dla rowerów nieprzejezdne, lub bardzo nieprzyjazne, czyli takie gdzie mijają nas rozpędzone samochody. To zdanie z cyklu oczywistej oczywistości dla każdego krakowskiego rowermana®.
Jedynie do jazdy z przyczepką nadają się trasy rekreacyjne, do których musimy jakoś z tą przyczepką i rowerami dotrzeć. Czyli jak? Oczywiście samochodem! Jest to rzecz jasna marna perspektywa nieprzystająca dodatkowo rowermanom®. Miejsca takie to Błonia i jazda wokół nich, droga rowerowa do Tyńca i kilka odcinków dróg rowerowych w Nowej Hucie (tyle, że już z przeszkodami) głównie prowadzących nad Zalew Nowohucki. No i Planty te wokół Rynku Głównego i te nowohuckie w Bieńczycach. I to tyle w temacie. Jeżeli ktoś mieszka w tych rejonach to może uważać się za szczęściarza. Pozostałe trasy kończą się punktami teleportacyjnymi (nie wszyscy niestety posiadamy tą umiejętność), lub miejscami gdzie trzeba rower prowadzić po przejściu dla pieszych, pokonywać wysokie krawężniki, ryzykować życie swoje i dzieci jadąc obok pędzących samochodów i wściekłych dla zasady i na wszystko kierowców.
Tyle w temacie i tym razem nie ma miejsca na dyskusje i propozycje, bo póki nie będzie w Krakowie podstawowej sieci dróg rowerowych póty nie będzie można bezpiecznie przewozić w taki sposób dzieci.
Odnośnie mojej jazdy z dzieckiem na foteliku za siodłem, wbrew opiniom i pozorom jest to rozwiązanie o
Jeszcze bardziej funkcjonalna przyczepka
niebo bezpieczniejsze i wygodniejsze. Przede wszystkim rower bez przyczepki, może przejechać po wertepach, chaszczach i innych dzikich skrótach (patrz niedokończona ul. Lema). Nie wymusza, także przewożenia dziecka przy wykorzystaniu ulic z ruchem samochodowym. Dalej, jeśli dany odcinek kończy się np. schodami, zawsze rower bez przyczepki można wnieść, a dziecko wygramoli się obok. No i kolejny powód wyższości fotelika jest taki, że jest mały i bardziej poręczny. Podobnie jak wielu rowermanów® mieszkam w bloku z windą. Nie mam jak w pojedynkę wytaszczyć przyczepki, roweru i dzieci. Oczywiście przyczepkę mógłbym trzymać w bagażniku samochodu, ale wcześniejsze powody wyboru fotelika przeważają sprawę. A co do większej możliwości urazu w razie upadku, to ja nie upadam na rowerze, a jadąc z dzieckiem jestem super ostrożny, dziecko ma zawsze zapięte pasy i porządny kask. Do kolizji czy innych wypadków nie dopuszczam i tyle.
Co do wspomnianej na wstępie pary rowermanów® korzystających na co dzień z takiej formy transportu dzieci. Z moich obserwacji wygląda na to, że korzystają oni właśnie z Plant Bieńczyckich przy, których mieści się przedmiotowe przedszkole. Po przyjeździe odpinają przyczepę od roweru, który służy im do dalszej jazdy (zapewne do pracy), następnie przyczepę składają i ukrywają pod praktycznym daszkiem gospodarczym, aż do momentu odbioru pociech. Rewelacja i szacunek za pomysł i innowacyjność. Ja mam jak na razie ambitny plam nauczenia córek codziennych dojazdów do przedszkola na ich własnych rowerach.

Jeszcze bardziej poskładana w trzy sekundy przyczepka
Reasumując te wywody, polecam wypróbowanie przyczepki w celach rekreacyjnych np. celem pokręcenie się wokół Błoń. Osobiście na pewno to zrobię w najbliższym czasie i pewnie zrelacjonuję, niemniej nie kupię w Krakowie takiego fajnego wynalazku z tej prostej przyczyny, że jego praktyczne użytkowanie ze względu na całkowity brak infrastruktury rowerowej uważam za wykluczone.
Na koniec podam link do wypożyczalni bez wiedzy i zgody właścicieli. (A co mi tam, może się nie obrażą i nie podadzą do sądu?)

Myślę, że kiedy znajdę czas to postaram się przepytać i twórców wypożyczalni i tą imponującą mi codziennym użytkowaniem przyczepki parę rowermanów® z przedszkola mojej córki.

7 komentarzy:

  1. Ciekawy artykul punktujacy niedogodnosci przyczepki. Lecz z wiekszoscia nie moge sie zgodzic. Posiadam dwuletnie doswiadczenie z jazda przyczepka. Uzywam jej do zawozenia dziecka do przedszkola i na wycieczki dalsze i blizsze. Faktem jest, ze przyczepka nie wjedzie w waskie chaszcze. ale to jest znikomy problem. Nie pcham sie z przyczepka tam, gdzie jezdze rowerem MTB. Wjazd po kilku stopniach tez nie stanowi problemu. Dla mnie przyczepka jest o wiele bardziej wygodniejsza i bezpieczniejsza. Dziecko w przyczepce tez czuje sie lepiej . Jest osloniete od wiatru i deszczu. A jak zasypia spi sobie jak w samochodzie, a nie na plecach rowerzysty. Przyczepka jest naprawde zwrotna, mozna o niej zapomniec. Jak uzywam jej na jezdni, to zakladam choragiewnki, by byla bardziej widoczna. Sam mieskam w bloku na pierwszym pietrze i nie mam problemów z wprowadzaniem jej do mieszkania. Jak ktos nie ma miejsca to sie ja odpina i zklada. razem 3 minuty (bez zdejmowania kól). Gorzeja bylo z fotelikiem przy w wchodzeniu do bramy z malym dzieckiem. Trzeba bylo sie namanewrowac z trzymaniem roweru, szukaniem kluczy i otwieraniem drzwi. Do tego przy fotelikach trzeba miec mocne sztyce. I jeszcze jeden plus za posiadaniem przyczepki. Sluzy jako przyczepka towarowa. Ostatnio przewiozlem nia deski 210 cm.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ciekawy blog. Trafiłem na niego przy okazji czytania wywiadu z kolegą Karelem. Tak jak mój anonimowy przedmówca również nie mogę zgodzić się z tym artykułem. Wydaje mi się, że to typowa wypowiedź osoby, która z przyczepką nie miała do czynienia. Co prawda też jestem trochę jednostronny w tej wypowiedzi bo nie woziłem dziecka w foteliku, aczkolwiek sam byłem w takowym wożony, jak i sporo takich zestawów widuje na ulicy, bo są nadal popularniejsze od przyczepek i na tym mogę oprzeć moją opinię n/t zestawu rower-przyczepka. Kwestia wygody dziecka - ta na pewno jest większa w obszernej kabinie przyczepki, gdzie jest miękkie siedzisko, dużo miejsca na zabawki, napoje itp., a w wersji dwu osobowej dla towarzysza podróży. No i widoki na świat nie są przesłonięte przez plecy tatusia/mamusi. Kwestia bezpieczeństwa - zakładając jednakowe założenia, np. upadek rowerzysty, potrącenie przez samochód - nie ma tu chyba co dyskutować - widziałem kiedyś jak tatuś stracił równowagę schodząc z roweru, na którym był fotelik, jak i sam się tak kiedyś przewróciłem z przypiętą przyczepą (choć "na co dzień nie upadam na rowerze"). Tamto dziecko spadło z impetem na chodnik (wysoki środek ciężkości zrobił swoje), a moja córka w naszej sytuacji - gdyby był starsza pewnie jedynie zaśmiała by się z niezdarnego ojca. Crash testy dowodzą, że przyczepka przy bocznym uderzeniu przez auto jadące do 20km/h nie przewróci się, a jedynie przesunie. Jej stelaż jest ponadto klatką bezpieczeństwa z pięciopunktowymi pasami bezpieczeństwa. I teraz kwestia najszerzej w artykule opisana- dostępność tras do jazdy w Krakowie czy w ogóle w Polsce. Fakt-fotelik daje większe możliwości poruszania się po chodnikach, w terenie górskim. Dla przyczepki krawężniki (lub schody, o których wspomniał autor) to katorga lub wręcz niemożliwość. Górskie szlaki też raczej odpadają, chyba, że trasy dojazdowe do schronisk (np, szutry). Ale czy to jest dla mnie problem? Poza tym, że muszę zrezygnować z wypadu typu MTB i z zazdrością patrzę na kolegę, który jeździ po górach z dzieckiem w foteliku, to nie. Wybieram asfalt, leśne dukty. Ścieżek rowerowych też w moim mieście (Bielsko-Biała) mało, a jak już są to beznadziejne, łączone z chodnikiem lub w ogóle ze sobą nie połączone w spójną całość więc tam gdzie trzeba jadę po ulicy. Nie pcham się na chodnik bo te są dla pieszych,a nie rowerzystów (nawet z dziećmi). Po jezdni poruszam się nie inaczej jak wtedy gdy jadę solo. Trzymam się prawej krawędzi drogi ale nie za blisko krawężnika aby kierujący autem nie wyprzedzał próbując utrzymać się w jednym pasie ruchu nie przekraczając osi jezdni. Jak chce mnie wyprzedzać to po pasie obok! Ktoś może powiedzieć, że to ryzyko bo dziecko siedzi z tyłu i to przy przyczepce jest samochód jadąc za nami. Tak, ale tego nie da się uniknąć - przy foteliku również jest zaraz za naszą pociechą. A zauważyłem - i to potwierdzają inni przyczepkowicze, że widząc zestaw rower-przyczepka kierujący samochodami zachowują większe odległości przy omijaniu lub zwyczajnej jazdy za nami, aniżeli w przypadku samego roweru, nawet z fotelikiem. Kwestia poręczności - podjeżdżam pod blok, odpinam przyczepkę od roweru, podpinam przednie kółko robiąc z niej wózek, rower zostawiam (można przypiąć do słupa dla bezp.) i idę z dzieckiem do mieszkania jak z wózkiem. Po rower wracam z córką na rękach lub sam, a ona przed telewizorem ;) c.d.n. (zbyt długi wpis - muszę go podzielić)

    OdpowiedzUsuń
  3. ...ciąg dalszy powyższego.
    Wybrałem przyczepkę rowerową, a nie fotelik również dlatego, że daje ona możliwość rozpoczęcia przygody pedałowania z dzieckiem dużo wcześniej (moja córa miała 8 miesięcy, a istnieją możliwości wożenia dziecka jeszcze nie siedzącego samodzielnie w specjalnych hamakach). Znam siebie i wiedziałem, że z powodu rodzicielstwa nie ograniczę się jedynie do tras w parkach lub po ścieżkach rowerowych i że będę pedałował tam gdzie chcę (choć dziwnym trafem na trasie moich wycieczek zawsze są place zabaw :)- więc nie uniknę ulic, a po nich z przyczepą jest bezpieczniej.
    Jestem jednak zdania, że nie ważne jak, ważne żeby wyciągać nasze dzieciaki z domu. Zdaję sobie sprawę, że przyczepka lub fotelik to udogodnienie dla nas - rodziców. Bo dzięki temu nie musimy rezygnować z pasji, którą mamy. Dzieci w wieku roku, dwóch, trzech, raczej nie cieszą się na myśl o jeżdżeniu na rowerze, ale, że dzięki temu pobędą z rodzicami, dojadą na plac zabaw, nad rzekę...
    Pozostaje kwestia finansowa - przyczepka słono kosztuje. Produkt z alledrogo za 400zł raczej nie przechodzi crash testów itp. - czytałem nawet o złamaniu się dyszla łączącego go z rowerem podczas zwykłej jazdy. Można jednak kombinować- kupić używkę, znaleźć tańszego dostawcę (np. za granicą), wypożyczyć, zrezygnować z wózka jeśli przyczepa pełni jego funkcję.
    Mój profil na bikestats prowadziłem kiedyś w imieniu córki - opisała tam Ona (hehe) parę naszych rowerowych wypraw. Zapraszam do zapoznania się z przyczepką z cudzych relacji (ludwikon.bikestats.pl)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję obu panom za komentarze. Bardzo mi miło, że zapoznaliście się z moją opinią w powyższym temacie a dodatkowo chciało się Wam napisać coś od siebie. Boleję jedynie nad tym, że zdaje się, iż mój artykuł nie do końca zabrzmiał tak jak bym sobie tego życzył. Absolutnie nie było moim zamiarem krytykowanie przyczepek rowerowych. Jestem ostatnią osobą negującą taką formę przewożenia dzieci. Zamysłem tego wpisu było wyłącznie opisanie użyteczności przyczepki w moim konkretnym przypadku i przy moich lokalnych możliwościach. Co więcej mam zamysł w przyszłości zamieścić na blogu przynajmniej kilka artykułów tej tematyce poświęconych i ten wynalazek promujących

      Usuń
  4. Ty sie tak nie podlizuj, tylko pokaz zdjecia fotelika dla równowagi i jego mozliwosci.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Panie Subanie! Weź się pan lepiej za robotę i napisz pan kolejną część "Pocztówki z Wielkiej Brytanii", bo miliony internautów nie mogą się już doczekać.

      Usuń
  5. W połączeniu z nowszym wpisem o foteliku, bardzo fajny post, zważywszy że pewnie też się kiedyś zmierzę z problemem "zawieź dziecko do..." ;) Nie zgodzę się jedynie ze stwierdzeniem "uważam takie rozwiązanie w krakowskich realiach drogowych za skrajnie niebezpieczne" - chyba właśnie to jest przyczyna niezamierzonego wydźwięku tego tekstu. Wydaje mi się, że przyczepka nie jest ani bardziej ani mniej niebezpieczna od fotelika, a zmienia się jedynie źródło zagrożenia. Cytując nowszy post: "Bezpieczeństwo dziecka jest w głowie rodzica".

    Sam jeszcze nie wiem na co bym się ostatecznie zdecydował ale na pewno w pierwszej kolejności sprawdziłbym przyczepkę.
    O gustach się nie dyskutuje, grunt to wybrać zgodnie z własnymi upodobaniami, a nie aktualną modą :)

    OdpowiedzUsuń