Nie ukrywam, że bardzo mnie cieszy możliwość
zaprezentowania tego materiału. Przede wszystkim dyscyplina rowerowa będąca
przedmiotem rozmowy jest w naszym kraju tak znana jak nie przymierzając
Małopolski Ośrodek Ruchu Drogowego w Nowej Zelandii.
Założę się, z kim tylko zechce
o dwa piwa marki Harnaś, lub nawet Tatra Pils, że większość z Was w ogóle o czymś
podobnym nie słyszała. Liczę, że tymi kilkoma zdaniami, jakie zamieniłem z
jednym z uczestników tego zamieszania w Krakowie, Marcinem o pseudonimie
scenicznym „Pajac” wpłynie na popularyzację, zwiększenie ogólnego
zainteresowania waleniem kijkiem w piłeczkę podczas karkołomnych akrobacji
rowerowych.
Jeśli ja sam nie zraziłem was jeszcze tymi ryzykownymi akrobacjami
słownymi to zapraszam na arcy interesującą z mojego punktu widzenia pogawędkę.
Warto, bo chłop się przyłożył, nie miał żadnego interesu a jednak się przyłożył.
Miło z jego strony…