niedziela, 23 lutego 2014

MASTERS OF THE MTB PART II - "Sposób na wytop"

Marcin bierze i wygrywa bardzo ważne zawody międzynarodowe.
Ten wpis to nie jest zwykły i kolejny artykuł o MTB. To przede wszystkim tekst zainspirowany historią człowieka, który jest jak dla mnie gwiazdą Internetu. I to nie w tym głupim, powszechnie występującym znaczeniu, ale w stu procentach pozytywnym i godnym naśladowania. Z jego historią zetknąłem się za pośrednictwem mojego kumpla Qho. Zrobiła na mnie i na wielu innych, którzy się z nią zapoznali duże wrażenie. Kiedy nareszcie udało mi się zrealizować plan stworzenia bloga rowerowego, byłem pewien, że chcę z Marcinem porozmawiać. O dziwo mimo, że to już człowiek w pewien sposób znany okazał się absolutnie pozytywnym i otwartym na moją propozycję przepytania facetem. Jego przykład pokazuje, co rowermania® może zrobić z naszym życiem ile w niej pozytywów i czystej radości. W samej rozmowie poruszamy sobie kwestie typowe i bliskie MTB, jeśli chodzi o tak wychwalaną przeze mnie historię Marcina to zamieszczam dla Was link: "Sposób na wytop"
Poklikajcie i jeśli będziecie zainteresowani, o czym sobie pogadaliśmy zachęcam do dalszego czytania.

Jako, że na pewno wszyscy pytają cię ZAWSZE o to samo u mnie będzie inaczej, w tej kwestii zamieszczę link do twojej historii i tyle w temacie. Ty mi na wstępie napisz skąd u ciebie pomysł na MTB? To nie jazda na Jubilacie po piwo, ale ostra jazda często na Krawędzi możliwości, wytrzymałości czy wcześniej miałeś styczność z innymi opcjami pedałowania czy tak wpadłeś od ręki jak przysłowiowa śliwka pod rynnę???

Prawdę mówiąc "zajawka" na MTB, przyszła z momentem zakupu pierwszego roweru. Jazda po bezdrożach na tyle mnie zafascynowała, że dała kopa do dalszych działań i dlatego robię dziś to co robię :). W kwestii sportu, to od zawsze się nim mocno interesowałem oraz czynnie go uprawiałem. Ale były to sporty drużynowe takie jak koszykówka i siatkówka. Właśnie jeden z nich doprowadził mnie do dość poważnego urazu kręgosłupa i wymusił dość długą przerwę w uprawianiu sportu.

Dzięki umieszczeniu w sieci opisu zmiany twojego podejścia do życia za pomocą pedałowania, stałeś się osobą w środowisku rowermanów® (i nie tylko) rozpoznawalną. Zajmujesz się MTB w sposób jak na mój gust profesjonalny. Czy twoje podejście do roweru i tego wszystkiego wokół zmieniło się od czasu tej zwiększonej popularności. Czy to wciąż hobby, czy myślisz o zrobieniu czegoś bardziej zawodowego, stworzenia ze swojej osoby marki i czerpania zysku z tego, co cię kręci?

Hahaha :) Nie przesadzałbym z popularnością :) Moje podejście do tematu jest cały czas takie samo, jak było. Ciężko pracuję na treningach żeby w miarę możliwości osiągać założone cele. A, że z natury jestem dość ambitny to cele są zazwyczaj poda miarę, ale zmierzanie ku nim daje mi dużo satysfakcji :) O profesjonalizmie nie ma tu raczej mowy... Kolarstwo od pewnego czasu to bardzo ważna część mojego życia, ale są ważniejsze jak rodzina czy praca zawodowa. Dlatego też traktuje je jako hobby z lekko maniakalnym podejściem :) Co do stworzenia marki i zysku to nie zamierzam tego robić, nie mam za dużo czasu się tym zajmować.. Jeśli ktoś chciałby się tym zająć, chętnie podejmę rozmowę :)

No i właśnie odnośnie jeszcze profesjonalizmu czy zawodowstwa, jakie wydaje mi się już być u ciebie widoczne, napisz parę zdań o tym jak to może zrobić przeciętny fan MTB, żeby zacząć jeździć wśród prawdziwych „MTB masterów”, mieć swój TEAM i w ogóle zacząć tak bardziej na poważnie się w to bawić. Taki mini poradnik dla amatora, który chciałby pretendować…

W takim razie odpowiem jako "przeciętny fan MTB" bo ciągle się za takiego uważam :). Na pewno ważną rzeczą jest rower, ale nie musi to być od razu rumak z najwyższej półki. Przede wszystkim musi być sprawny i dopasowany do zawodnika. A później to już zostaje tylko i aż :) umiejętne organizowanie sobie dnia i zapał do jazdy. Tutaj głowa odgrywa najważniejszą rolę. Jak ktoś czegoś bardzo chce, to odnajdzie się w każdym sporcie i sam wyznaczy sobie drogę jaką chce pójść. A cytując klasyka: " żeby jeździć trzeba jeździć".

Poszerz proszę jeszcze naszą wiedzę odnośnie twojej dotychczasowej kariery, gdzie najczęściej można cię spotkać i prześcignąć? Jakie masz największe sukcesy? Gdzie planujesz walczyć w tym czy następnym sezonie?

Ciężko tu mówić o sukcesach. Na sukcesy mam nadzieję przyjdzie jeszcze czas. Udało się w zeszłym sezonie ukończyć kilka startów w pierwszej 10 w kategorii wiekowej, czasem nawet open i z tego jestem zadowolony. Na mistrzostwach Polski w XCM też ostatni nie byłem i to też sprawia, że się uśmiecham :) Cel na ten sezon to jak najlepiej pojechać na MP w XCM oraz ukończyć Beskidy MTB Trophy. Ponadto planuje około 25 startów, w maratonach i wyścigach XC w różnych cyklach. MTB Marthon, Bike Marton, Kaczmarek MTB, Gogol MTB. Być może spróbuję też wystartować w wyścigu szosowym.

Jesteś podobnie stary jak ja, więc zapewne gdybym brał udział w takich zawodach, bylibyśmy w tej samej kategorii wiekowej. Jak wielka jest konkurencja wśród takich rowerowych seniorów? Czy w porównaniu z młodzieżą jest to liczna kategoria, czy sami tam zawodowcy ze stalowymi płucami i kończynami, czy ktoś z poza ekstraklasy ma w takich konkurencjach szansę na coś więcej niż dojechanie do mety?

Aktualnie w tym sezonie przechodzę do kategorii wiekowej M3, i myślę, że jest to najmocniej obsadzona kategoria w wielu cyklach wyścigów. Konkurenci są bardzo mocni i naprawdę można się napracować próbując ich gonić :) Do mety dojedzie oczywiście każdy, ale nie trudno znaleźć osoby za którą ciężko się utrzymać nawet przez 1km :)Mam wrażenie że kategoria M3 jest również najliczniejszą kategorią. Być może ustępuje lekko M2. Natomiast jest zdecydowanie liczniejsza niż kategorie młodzieżowe niestety.

No i jeszcze kontynuując wątek napisz, co robisz w kwestiach treningu żeby być tym Iron Manem ile kilometrów jeździsz dziennie i pod jakie góry się gramolisz rowerem. Powiedz mi jeszcze, czy będąc uczestnikiem takich ekstremalnych MTB jazd, trzeba być rowermanem® całorocznym czy wystarczy zwyczajowa sezonowość?

Osobiście trenuję 6 razy w tygodniu czasem jest to ściśle powiązane z tym, w jakim cyklu treningowym obecnie się znajduję.. Co do kilometrów to w zeszłym roku przejechałem ich blisko 12 tysięcy (treningowo i wyścigowo). Zdecydowanie żeby próbować zaistnieć w którymś z wyścigów, trzeba pracować praktycznie przez okrągły rok. Prawidło kolarskie mówi, że "wyścigi wygrywa się zimą", więc sam rozumiesz jak to jest. Trening ogólnorozwojowy, baza kilometrów to wszystko ma później ogromne znaczenie a potrzebuje sporo poświęconego czasu.

Każdy bardziej profesjonalny sport lubi powodować kontuzje i urazy. Co do tej pory udało ci się u siebie zepsuć? A jeśli nic to, czego się spodziewasz? A może, jeśli to w ogóle cię nie dotyczy to pewnie z obserwacji możesz powiedzieć więcej na temat urazów występujących w tym sporcie? Połamane kończyny, czy raczej karki? A może pęknięcia obojczyków, lub raczej czaszek?

Ja do tej pory nie odniosłem jakiegoś szczególnie dużego urazu czy kontuzji i mam nadziej, że tak pozostanie. Przytrafiło się kilka szyć, otarć czy tez obić ale niczego nie złamałem :). Najczęstsze urazy to raczej złamania obojczyka i kończyn. Upadki to ryzyko wliczone w ten sport. Dlatego trzeba sporo czasu poświęcać technice jazdy żeby ich unikać. Mnie w tym kierunku czeka jeszcze sporo pracy...

Na koniec tych kilku pytań dziękuję ci za twój czas i proszę o odpowiedź na standardowe pytanie, którym męczę wszystkich uczestników cyklu, po co ci to całe MTB, nie łatwiej byłoby zostać przed telewizorem, gazetę poczytać, a tak człowiek nie dość, że się zmęczy, zmacha, to się jeszcze błota nażre, albo gdzieś przewróci na kamienie, rower se drogi zniszczy, lakier porysuje…

Przed telewizorem z piwkiem i orzeszkami spędziłem już wystarczająco dużo czasu w życiu :) Zdecydowanie nie chcę do tego wracać !! Dlaczego MTB ? Sam sport jest rewelacyjny. Emocje, adrenalina rywalizacja... Kto tego nie lubi? Uczucie "zajechania" jest o 1000 kroć lepsze od uczucia odgniecionego tyłka od fotela. A posmak krwi w ustach po mega wysiłku przebija smakiem najlepszego "browarka" (choć nie dla wszystkich ). Jest jeszcze jedna mega ważna dla mnie rzecz. To ludzie! To przyjaciele, których poznałem dzięki uprawianiu tego sportu. Spędzamy ze sobą wiele czasu, jesteśmy jak rodzina. Atmosfera na zawodach jest rewelacyjna. Ludzie uśmiechnięci przyjaźni. Czego chcieć więcej? Dziękuję za rozmowę i do zobaczenia na trasach!!!

Na koniec macie jeszcze link do bloga Marcina.


2 komentarze:

  1. świetny artykuł pozdrawiam nadzgany sajmon

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki Sajmon, mam nadzieję, że będziesz regularnie wracał i zaczniesz wreszcie jeździć na rowerze!!!

      Usuń