Niebezpieczna prędkość |
Każde dziecko powinno mieć rower i z reguły go ma. Każdy chyba nawet dziś zagorzały fan motoryzacji, zasiedziały, otyły, palący, nieruchawy pamięta jak w dzieciństwie z radością śmigał na rowerku z przyjaciółmi. Z kontynuacją używania roweru w późniejszych latach życia bywa już rzecz jasna różnie. Pamiętam jedno z głupszych stwierdzeń, jakie na temat rowerów wygłosił jeden z moich dalszych znajomych, kiedy mój kolega zachwalał mu atrakcje związane z jazdą terenową na rowerze górskim. Stwierdził on wówczas mianowicie, że jest już za poważny na jazdę na rowerze. Nadmienię w tym miejscu, że mieliśmy wszyscy wówczas koło osiemnastu lat… Kończy się, więc jak widać różnie, często bardzo źle a nawet żenująco. Ja z racji bycia niepoważnym i nieodwracalnym już chyba rowermanem® zdecydowałem się podjąć trud zaszczepienia zainteresowania tym środkiem transportu przyszłości mojej córce.
Obecnie najkorzystniejszym wyborem pierwszego rowerku jest moim zdaniem rowerek biegowy. A argumentów mam kilka. Na takim rowerku dziecko szybko uczy się łapać i utrzymywać równowagę, to dla mnie pierwszoplanowa sprawa w nauce jazdy rowerem w ogóle. Kolejne to łatwość i naturalność poruszania się takim wehikułem, jeśli dziecko już tylko potrafi chodzić to i na takim rowerku, może chodzić, a z czasem zacznie biegać, jeździć po wertepach, zjeżdżać z górki, przewracać się i szaleć. No i ostatni z głównych argumentów, jest taki, że rower biegowy jest prosty jak budowa cepa, więc mało się w nim da zepsuć, ponadto ciekawskie dziecko nie wepchnie palców w łańcuch i koła zębate, nie pobrudzi też rączek od szturania w nich.
Rowerek taki nabyłem w drodze zakupów internetowych. Wybrałem niedrogi oczywiście, model ze stalową ramą, zdawał mi się zwyczajnie trwalszy od tych ze sklejki. Córka rozpoczęła jego użytkowanie mając niespełna dwa lata. Dziś ma trzy i pół i robi na nim wszystkie wspomniane wyżej sztuczki.
Zasada obsługi takich rowerków jest jak już pisałem bardzo odruchowa i dziecko łapie ją podświadomie i bardzo szybko. Nie raz porównywałem sytuacje, kiedy moje dziecko śmiga obok biednych dzieci na ciężkich rowerkach z pedałami i okropnymi bocznymi kółkami wlekącymi to wszystko w majestatycznym chybotaniu na boki. Rower tego typu nadal wzbudza zainteresowanie i mimo, że wydawałoby się, że Kraków to duże miasto niewiele osób wybiera takie rozwiązanie. Strach pomyśleć jak to wygląda w mniejszych ośrodkach. Nie mam pojęcia jak trening na tym sprzęcie przełoży się na szybkość nauki jazdy na tradycyjnym większym rowerku. Mam nadzieję, że mój entuzjazm nie zostanie brutalnie rozwiany. W najbliższym sezonie wiosenno letnim wszystko się okaże.
Więcej niebezpiecznej prędkości |
Co do bezpieczeństwa takich rowerów, wydaje mi się bardzo zadawalające. Hamuje się tu stając nogami na ziemi. Dziecko w miarę szybko opanowuje tą umiejętność. Mojej córce zdarzyły się w ciągu roku trzy upadki. Dwa podczas ekstremalnych zjazdów z górki służącej zimą do zjazdów na sankach i raz, kiedy rozwinęła zbytnią prędkość i nie wyhamowała w porę. Z rozmów ze znajomymi, których dzieci obsługują tradycyjne wynalazki z bocznymi kółkami wynika, że ich dzieci również mimo takiego wsparcie zaliczają upadki.
Jakość rowerku jest przyzwoita, nie zachwyca trwałością, podobnie zresztą jak większość rowerów dziecięcych niemniej przy regularnie dokonywanych oględzinach i regulacjach w razie potrzeby jest w porządku. Awarii do tej pory uległ raz, zmieliło się łożysko w tylnym kole. Nie było łatwo zdobyć zastępcze, niemniej rower usprawniłem i działa nadal poprawnie. Usunąć musiałem także tandetne błotniki, które zahaczały o nogi dziecka w czasie odpychania i nie służyły do niczego ponadto. Poza tym udało się córce zepsuć dzwonek. Reszta trzyma się, gra i buczy.
A teraz coś o zaszczepianiu rowermanii®. Zacznę od dania głównego i powodu dumy dla tatusia mianowicie o tym, iż moja trzyletnia córka dojeżdża na rowerku do przedszkola. Od naszego apartamentu z wielkiej płyty do przedszkola dzieli nas dystans około pięciuset metrów. W dodatku jesteśmy w tej komfortowej sytuacji, że nie pokonujemy żadnych ulic. Jedzie, więc przez osiedlowe uliczki i parkowe alejki a osoba odprowadzająca drepce lub biegnie sobie za nią. Po dojechaniu na miejsce, przypinamy rowerek do solidnego słupka na terenie przedszkola, na otrzymaną ode mnie linę stalową. Kluczyk z breloczkiem, będący sam w sobie dużą atrakcją przechowywany jest w szafce w szatni. Dziecko bardzo cały proces cieszy, dopomina się tej jazdy, cieszy z zapięcia, kasku, kluczyka. Dodatkowym plusem jest rzecz jasna poranna porcja intensywnego ruchu. Polecam wszystkim rodzicom i myślę, że rowermania® zostaje tym sposobem skutecznie wszczepiana.
Poza dojazdami do przedszkola rowerem moja córka jeździ w różne inne miejsca, na place zabaw (zwłaszcza do tych dalszych droga staje się znacznie krótsza) do dentysty na regularne lakowania i inne przeglądy, na zakupy do piekarni i pobliskich sklepów. Rowerek jest bardzo lekki, więc rodzic może swobodnie go w różnych miejscach nosić, również w razie dalszych wypraw np. samochodem można go wcisnąć do każdego bagażnika.
Oczywiście w trakcie wszystkich wycieczek staram się dziecku wpajać zasady obowiązujące w ruchu drogowym, uczę prowadzenia roweru przez przejścia, rozglądania się za szalonymi kierowcami, czekania na rodzica. Nawet w tym wieku przynosi to widoczne efekty a na przyszłość powinno rokować bezpieczeństwem a co za tym idzie spokojem tatusia.
W zdaniu podsumowującym wypada mi napisać, że taki wynalazek jest rzeczą jak najbardziej godną polecenia i bez obaw możecie rzucić go na pożarcie własnym pociechą. Będą uszczęśliwione .
PS: Te dziwne znaczki na wstępie to prawdopodobnie napis w języku chińskim oznaczający „rower biegowy”, prawdopodobnie, bo nie znam niestety języka chińskiego i użyłem w celu przetłumaczenia tłumacza google, a z jego działaniem różnie bywa. Zabieg ten wynika z faktu, iż opisywany i użytkowany rowerek jest oczywiście jak się okazało produkcji chińskiej, a jedynie dystrybuowany przez polską firmę.
A, że przy okazji tytuł ładnie i oryginalnie wygląda, a ponadto liczę dzięki temu chwytowi marketingowemu na pięć milionów nowych odbiorców bloga z państwa środka to już „insza inszość”…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz