wtorek, 15 kwietnia 2014

MATKO BOSKA! UKRADLI MI ROWER!

Naszło mnie ostatnio, misia biednego na poczytanie sobie w sieci tematów „około rowerowych”. Przewrotność, jaka leży  już chyba w mojej naturze nakierowała mnie nie na poważne portale branżowe i rozsądne blogi, ale na portale informacyjne i powiązane z nimi komercyjne dziadostwo.Dowiedziałem się tam na przykład, że idzie wiosna i zaczyna się sezon na jazdę rowerem, a co za tym idzie w czasie zimy, której tak jakby w tym roku nie było to na rowerach się nie ma, co bujać. Odnalazłem tam również bardzo odkrywczą tezę, iż w Polsce jest plaga kradzieży rowerów, oraz co stało się dla mnie bezpośrednią inspiracją do tej pisaniny, liczne poradniki, co począć, aby rower nie padł łupem złoczyńców, chuliganów, złodziei i innego patologicznego planktonu. Sens pisania o sposobach zabezpieczenia rowerów przed kradzieżą jest nie do podważenia, sam obserwując czasem z okna biura czy nikt nie zainteresował się moim zaparkowanym na ulicy rowerem widziałem dwóch złodziei rowerów.

Żaden niczego nie ukradł, ale nie mam wątpliwości, że próbowali, Jeden przykład to zaparkowany i przyczepiony do słupa wypasiony rower typu ostre koło, do którego podszedł niewinnie wyglądający pan około pięćdziesiątki, po czym rozejrzał się wokół, podszedł do roweru, poruszał nim i po stwierdzeniu, że jest zapięty poszedł spacerkiem dalej. A drugi przypadek to, kiedy przechodząc koło mojego roweru inny starszy pan zatrzymał się dokładnie przyjrzał i po uświadomieniu sobie zaistniałych zabezpieczeń poszedł dalej. Nie wiem ile takich i podobnych sytuacji umknęło w oczywisty sposób mojej uwadze.
W większości to, co znalazłem w różnych poradnikach ma w sobie dużo racji i mogą one być przydatne dla kogoś stawiającego pierwsze kroki w rowermanii®, niemniej tradycyjnie już zauważyłem brak spójności i nadzwyczajne rozwleczenie tematu zasadniczego. Zwykle całość sprowadza się do tego żeby kupić magiczne zapięcie za 383,44 zł, które rozwiąże cały problem i żaden złoczyńca czy innych zaprzaniec nie zawłaszczy naszego roweru. Nie mogłem się powstrzymać, żeby się nie ustosunkować na swój sposób i nie napisać jak ja to widzę i jak to się dzieje, że mam wszystkie rowery, jakie dotąd legalnie nabyłem.
Zacznę od końca i będę stopniował napięcie. Naczytałem się wielu historii w rodzaju: „Jezus Maria! Ukradli mi rower z: klatki schodowej, chociaż była zamknięta, piwnicy mimo, że była zamknięta, balkonu chociaż jest na trzecim piętrze itd. itp.”

ZŁOTA RADA ZAWSZE W CENIE NUMER JEDEN – nie chcesz żeby ci „dźwignęli” rower, to trzymaj go w mieszkaniu/domu. Proste jak drut i skuteczne, gdyż, jeśli mieliby ukraść twój rower musieliby włamać się do mieszkania/domu, a to już nie ta liga, co prości złodzieje rowerów. Nie ma, co jęczeć, że nie mam gdzie, że to nieestetyczne i nie pasuje do „dizajnu”. Półśrodki nie sprawdzają się.

 ZŁOTA RADA ZAWSZE W CENIE NUMER DWA – jeśli chcesz utrudnić złodziejskiej mendzie jego proceder kup sobie U - LOCK, nie musi kosztować 383,44, wystarcza dziadowski, nawet jego usunięcie zajmie dużo czasu. No i zapinaj rower za ramę i do czegoś, czego nie da się zepsuć bez specjalistycznego sprzętu. Jeśli mogę podać swój przykład to stosuję tani U - LOCK firmy KELLYS i to zabezpieczenie jest jak dotąd skuteczne. Z początku dodatkowo miałem jeszcze prosty patent stosowania drugiego zabezpieczenia. Miałem mianowicie kupioną w markecie na wyprzedaży tzw. podkowę - zapięcie, jakie stosuje się w rowerach miejskich, którym spinałem dodatkowo łańcuch z ramą. W razie sforsowania U - LOCK’ u zmusiłoby to złodzieja, albo do cięcia jeszcze tego ustrojstwa, albo niesienia roweru.
No i gwóźdź programu (lub gwóźdź do trumny), czyli:

 ZŁOTA RADA ZAWSZE W CENIE NUMER TRZY - Jeśli zostawiasz rower poza domem zabieraj ze sobą siodełko.
Nie wiem skąd wziął mi się ten pomysł, zapewne nie jest autorski i gdzieś go wyczytałem, ale jest w swej prostocie genialny i niezwykle skuteczny. Sam stosuję go od lat, poza tym, że budzi często zdziwienie, nie posiada wad. Pierwszą korzyścią jest to, że w rowerze z siodłem zapinanym na tzw. szybko złączkę byle menel nie ukradnie ci siodełka, sztycy i często doczepionych do niego elementów oświetlenia, czy torebek pod siodłowych. Druga kwestia to po udanym sforsowaniu zabezpieczeń twojego roweru złodziej będzie musiał jechać bez siodełka, co na dłuższą metę i zależnie od typu roweru może być trudne a nawet bolesne.
Metoda ta odpowiednio spopularyzowana pomagałaby również w łatwy sposób identyfikować złodzieja prowadzącego skradziony rower. Po prostu gdyby stała się popularna taki element prowadzący rower bez siodełka byłby wyraźnie oznakowany jako złodziej i jest szansa, że ktoś lub wielu „ ktosiów” by się nim zainteresowało w sposób bezpośredni. Czyż to nie utrudniałoby tym żałosnym oprychom ich procederu?
Metoda jest naprawdę przyjemna i łatwa do zaszczepienia i spopularyzowania, miałem na to nawet prosty przykład, który przytoczę w formie anegdoty. Kiedyś do mojej firmy przyjechało na rowerach dwóch Hiszpanów. Zaparkowali pojazdy obok mojego. Przyjrzeli się dokładnie zabezpieczeniom i zabrali ze sobą sztyce z siodełkami. Nikt im rowerów nie ukradł, więc dzięki mojej inwencji uniknęliśmy międzynarodowego skandalu a akcja ma już równie międzynarodowy zasięg. 

Sumując całość tego pseudo poradnika chciałbym wyrazić przede wszystkim chęć rozpropagowania zabierania ze sobą siodełek i niech wam będzie, że jest to oszołomski aktywizm rowerowy. Pojawia się wiele akcji związanych z rowerami, niektóre mądrzejsze jak „15 metrów odstępu od mijającego nas samochodu” inne mniej jak „ubieranie się na rower w zwiewne kiecki w różowe kwiaty”, lub „zakaz smarkania w bok w czasie jazdy na rowerze zimą”, więc i ta akcja nie wydaje mi się zbyt kuriozalna.
 Pomyślcie czy nie warto utrudnić w tak banalnie prosty sposób życia złodziejaszkom?Zastanówcie się ponadto jak tak naznaczone rowery mogłyby ułatwić identyfikowanie potencjalnych złodziei organom ścigania?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz