czwartek, 17 kwietnia 2014

“Why we love downhill ?” - The Old Pricks Racing Team

Zarząd  - The Old Pricks Racing Team
Dyscyplina pedałowania, jakiej nazwa pojawiła się w tytule jest jedną z najbardziej ekstremalnych i widowiskowych z pośród dotąd wymyślonych. W przeważającej mierze przygody z tego typu ekstremalnym sportem zaznają ludzie bardzo młodzi i żądni przeciwnie proporcjonalnych do liczby lat skoków adrenaliny. W powyższych dwóch przemądrzałych zdaniach nie ma niczego odkrywczego, co sam dobrze rozumiem. Musiałem je jednak napisać z racji takiej, iż panowie, których postanowiłem zaprezentować w pierwszej (mam nadzieję) odsłonie z cyklu o tej przefajnej odmianie rowermanii® nie są już nastolatkami. Nie mają też pryszczy, problemów z pierwszym razem i brakiem zarostu. Mają za to po „dzieścia” lub raczej „dzieści” lat i są poważnymi prezesami, generałami, magistrami i w ogóle wielmożnymi panami. Nie przeszkadza im to jednak absolutnie pozostać niepoważnymi rowermanami®. Nie przeszkadza im to również epatować na każdym kroku pozytywną energią płynącą z pasji i nieskrępowaną radochą z dziwnie przewrotnego i na pozór masochistycznego rozbijania własnych ciał o drzewa i inne wytwory pięknych okoliczności przyrody. Przed Wami rozmowa z jednym z Panów Prezesów The Old Pricks Racing Team.


 Zacznijmy od rzeczy podstawowej, czyli od bólu. Jak bardzo i jak często boli Wasza ulubiona odmiana pedałowania? Jeśli byłbyś uprzejmy rozwinąć temat, jakie najciekawsze kontuzje odnosi się podczas tego, co wyprawiacie? 
 
Tego zdjęcia nie mogłem pominąć
To oczywiście zależy od upadków. Czasami po spektakularnej glebie nic się nie stanie, a innym razem przy głupiej, wydawałoby się, niegroźnej przewrotce odnosi się niemiłą kontuzję. Na siniaki i otarcia dość szybko przestaje się zwracać uwagę. Najgorsze są urazy, które później odczuwa się na co dzień, czyli uszkodzenia stawów czy mięśni. Znam oczywiście parę "ciekawych" przypadków, ale wolę ich nie przytaczać. W każdym razie zgonów i paraliżów brak :). Najważniejsze w tym sporcie to mierzyć siły na zamiary. Jak się nie jest pewnym, że pokona się jakąś przeszkodę, to lepiej ją sobie odpuścić, bo szkoda zdrowia i sprzętu. 
    
Ten sport musi być ekstremalnie drogi. Same rowery tanie nie są, do tego zawody i inne takie i to nawet zagraniczne, czy trzeba być bardzo kasiastym, żeby się w to pobawić? Podaj jakiś rząd wartości?  

Oczywiście można kupić ekstremalnie drogi sprzęt za np. 15 tysięcy lub więcej, ale można też kupić coś na gorszym osprzęcie za np. 9. Wszystko zależy od komponentów. Cena sprzętu zależy oczywiście o rocznika i jego stanu, ale używaną zjazdówkę da się skompletować już za 3800 zł. Warto pamiętać, że nie sprzęt, lecz technika robi z ciebie zawodnika, dlatego warto zacząć zabawę z DH od sztywniaka, co jest znacznie tańsze. Jeśli chodzi o wyjazdy, to koszty można porównać do wypadów narciarskich (nocleg, wyciągi). Start w zawodach kosztuje zazwyczaj ok 50-60 zł.
     
Jesteście już jak i ja zresztą starzy. Większość osób pedałujących w naszym przedziale wiekowym to najwyżej jeździ miejskim rowerem na rekreacyjny wypad po piwo, względnie nieliczni, co więksi ekstremiści próbują sił w zawodach MTB. Ale czemu starsi panowie postanowili rozbijać się o te wszystkie drzewa? Spadać w te przepaście, skakać nad tymi dziurskami??? 

Mówi się, że człowiek ma tyle lat, na ile się czuje, a my po prostu czujemy się młodo i uwielbiamy jeździć na rowerach. Niektórzy patrzą na nas, jak na niedojrzałych oszołomów, ale to ich sprawa. Wolę się poobijać w pięknych okolicznościach przyrody niż flaczeć i tyć przed telewizorem. Przy okazji dochodzi możliwość przełamania słabości i po prostu relaks. Dodatkowo wśród ludzi z tą samą pasją różnice wiekowe mocno się niwelują i to też jest bardzo fajne, że nikt ci w metrykę nie patrzy - liczy się to, że jeździsz :).


 Jeśli chodzi o ryzyko, to oczywiście nie jeździmy tak, jak niektórzy młodsi, bo inaczej kalkulujemy niebezpieczeństwo, brawurę zastępuje zdrowy rozsądek. Pracujemy, niektórzy mają dzieci, więc to oczywiście ma duży wpływ na naszą jazdę. 


I kwestia nawiązująca a wydaje mi się bardzo znacząca - jak waszą oryginalną pasję traktują osoby z wami współżyjące? Wiesz, małżonki będące w większości przypadków bardzo sceptyczne do pasji mężów, mamy, dzieci, no i oczywiście, co najistotniejsze mamy waszych kobiet czy żon… 

Cóż... z matkami to wiadomo jak jest - martwią się, więc nie są zachwycone. Teściowe są różne, ja mam akuratnie bardzo fajną, ale ona też po każdym moim urazie rzuca komentarz w stylu: "Może już warto skończyć tę głupią zabawę?". Nasze kobiety, jak to dziewczyny - boją się o nasze zdrowie i trochę marudzą głównie przez to, że zazwyczaj zostają same na weekend lub dłużej, podczas gdy my sobie jeździmy. Ale rozumieją, że to nasza pasja, więc jakoś tolerują krótkie rozłąki. Najwyraźniej trafiliśmy na dobre kobiety :).   

Wasz team ma bardzo wyrazisty image. Kultowa nazwa, logo z pentagramem diabła i koszulki braci Dalton z Lucky luck’a… Byłbyś uprzejmy rozebrać pod względem znaczeniowym poszczególne wymienione składniki waszego wizerunku?  

Nazwę wymyśliłem dla hecy, podczas wypełniania zgłoszenia na moje pierwsze zawody. Ponieważ jest zabawna, reszta musiała pasować. Logo miało być z przymrużeniem oka i prześmiewcze. Idealnie wymyślił je mój przyjaciel, Barnaba, wraz z naszym honorowym członkiem, Gienkiem. Białe gołąbki, niczym z weselnej butelki wódki, w połączeniu z pentagramem - czegóż chcieć więcej? Wspaniała głupota.  
Poza tym chciałem, żeby stroje były inne niż wszystkie rowerowe. Bez logotypów firm czy oklepanych nieregularnych wzorów. Miały być oryginalne i zabawne. Pomysł z odniesieniem więziennym wpadł mi do głowy momentalnie i od razu wiedziałem, jak koszulki będą wyglądać. Sprawdziły się idealnie - są wyjątkowo rozpoznawalne, widać nas z bardzo daleka i nikt takich nie ma :). 

O sporcie, jaki uprawiacie nie wiem tak dużo jak bym chciał, ma od wiele odmian, nazw, rodzajów. Mógłbyś w kilku zdaniach rozpisać się w tej kwestii? Czym różni się takie pędzenie między drzewami od na  przykład skakania w niebo i spadania na głowę z dziesięciu metrów, lub wywijania salt na pagórkach, spadania z wiszących nad przepaścią mostów? 

Pokrótce to w slopestyle'u i dircie chodzi o tricki i skakanie. Nie mam z tymi odmianami kolarstwa nic wspólnego, ale bardzo lubię to oglądać, bo niektórzy wykonują niesamowite ewolucje. Podczas zawodów przejazdy oceniane są przez jury. Natomiast w zawodach zjazdowych znaczenie ma tylko czas przejazdu :). 
                                                        
Nie wątpię, że nie używacie wcale alkoholu spirytusowego i się nim brzydzicie. Ja oczywiście też brzydzę się tym zgubnym nałogiem i nie tykam się alkoholu spirytusowego wcale, ale czy da się robić to, co wy na trzeźwo? Przecież to strach? Nie chodzi już o to, co pytałem ludzi od MTB, że się można przewrócić na kamienie i se pysk porozbijać, tu się można kompletnie za przeproszeniem rozdupcyć   


Zazwyczaj walimy, co kilka zjazdów browarka na tzw. rozluźnienie, ale zdecydowanie odradzam nietrzeźwość w tym sporcie, bo to niebezpieczne. W zjeździe potrzebna jest koncentracja, refleks i szybka ocena sytuacji. Tu chodzi o dobrą zabawę, a nie o to, żeby zrobić sobie krzywdę, więc trzeba jeździć na trzeźwo. Co z tego, że skoczę po trzech piwach jakąś hopę, skoro na trzeźwo jej nie pokonam? Dla mnie to bez sensu. 

Powiedz jeszcze czy poza tym ekstremum interesują ciebie, względnie innych gości z Old Pricks jakieś inne formy pedałowania? Jakieś wycieczki, jazda rowerem do pracy, z dzieciorami w przyczepce, po piwo?  

Zdecydowanie jesteśmy rowerowymi pasjonatami. Prawie każdy z nas ma dwa, a niektórzy trzy rowery. Od wielu lat jeżdżę do pracy tylko rowerem. Bardzo często browerujemy XC. Na szosówkach niektórzy z nas też jeżdżą. 

Na koniec jeszcze chciałbym poruszyć nurtującą mnie sprawę, mając jednocześnie nadzieję, że nie naruszę waszych uczuć religijnych, mianowicie widzę na waszej (zajebiście zresztą zrobionej i sam bym taką chciał mieć) stronie liczne akcenty głęboko polsko- katolicko – religijne. A to Panowie Prezesi mają zdjęcie z pięknym świętym obrazem, a to relacja z blokady drogi z krzyżem, czy jesteście może członkami Rodziny Radia Maryja? Czy znacie przebój „Nie oddamy wam telewizji Trwam”? 

:) Nie znam tego przeboju :D. Te akcenty religijne to oczywiście dla hecy. Bardzo nas bawią kiczowate dewocjonalia i polska dewocja. W każdym razie żadnej głębi ani negacji w tym nie ma.  

1 komentarz:

  1. http://www.youtube.com/watch?v=hPg4p-fRF70 to ja saimon

    OdpowiedzUsuń