środa, 24 grudnia 2014

Wzięło i nie zardzewiało III - WIGRY 2


Trudno pozostać w tak wzniosłej chwili obiektywnie rzeczowym. Każdemu miłośnikowi rowerów, zabytków techniki z naciskiem na relikty PRL w sytuacji pozyskania tak ładnie zachowanego modelu kulowego składaka marki Wigry ślinotok nie pozwala się poprawnie wysławiać. Egzemplarz który stał się moją własnością ma jeszcze dodatkowy atut w postaci unikalnego numeru w nazwie, a mówiąc jaśniej nie jest to przedstawiciel najpopularniejszego Wigry 3 ale oryginalny Wigry 2 ! Wiem, zatkało kakało - jak pisał wieszcz.

Rower pozyskałem w sposób jak na moje warunki oryginalny, mianowicie gdy naszło mnie na zdobycie i dopieszczenie ładnego składaka, z czasów mojego dzieciństwa. Wziąłem pod uwagę rowery marki Jubilat, bądź właśnie Wigry. W internecie napotkałem jednakże mór dziadostwa lub niewiarygodne nawarstwienie drożyzny. Postanowiłem poszukać innymi drogami.


 Męczyłem, więc każdego, kogo znam w przedmiotowym temacie. Bez większych już nadziei i po licznych i głęboko dotkliwych rozczarowaniach, dotarłem ze swymi chorobliwymi natręctwami do kolegi z pracy nazwijmy go dla potrzeb tej relacji -"Jack Saturday". Jack ku mojemu niedowierzaniu a równocześnie zachwyceniu pełnemu oświadczył, iż posiada egzemplarz, który mógłby mnie zainteresować. Jakiś rower zgodny z moimi oczekiwaniami miał znajdować się w domu jego teściów, którzy to nabyć go mieli przed blisko już czterdziestu laty dla swej nieletniej wówczas córki a obecnie małżonki ślubnej Jack'a Saturday.


Kolejnym moim krokiem, było wynudzenie na Jack'u fotorelacji z zaistniałej sytuacji. Fotorelacja, sprowadziła się do zrobienia kilku zdjęć roweru za pomocą nie najwyższych lotów aparatu z osobistego telefonu Jack'a. Delikatnie mówiąc rower nie wyglądał na tych fotkach zbyt korzystnie, ale zapewnienia o jego kompletności i oryginalnym stanie zachowania a także minimalnym stopniu użytkowania ostatecznie mnie przekonały. Nie odraził mnie nawet fakt, iż na zdjęciach egzemplarz nie posiadał kierownicy i siodła. Jack zapewnił, że jest wszystko. Nie da się także ukryć, że niebanalną rolę w wyrobieniu mojej pozytywnej opinii stanowiła również bardzo korzystna cena oferowanego roweru. Całą resztę miała już skorygować przyszłość...


Jako , że moje życie od kilku lat stanowi specyficzny konglomerat okresów w których nie mam czasu na kompletnie nic poza zajęciami związanymi z pozyskiwaniem środków do życia ewentualnie spraw około rodzinnych, musiało minąć kilka miesięcy od opisanych wypadków, abym znalazł dogodny moment na kontynuowanie rozpoczętego wówczas procesu.


W wolnym, wietrznym i paskudnym dniu udałem się wreszcie po wcześniejszym ustaleniu terminu, do starego domu w Bronowicach po odbiór roweru. Starszy, sympatyczny pan wydał mi przedmiot pożądania. Rower niestety, nie był aż tak kompletny jak miał być w zapowiedziach. Niestety miał uszkodzone oba światła, brakowało też pedałów. No i największa przykrość, z jaką musiałem się zmierzyć, czyli brak oryginalnej torby. Rower po części poskładałem i poprowadziłem do miejsca obecnego postoju.


Jeśli chodzi o jego dopieszczanie nie wymagało ono dużego wkładu pracy ani środków. Rower po umyciu okazał się nad podziw ładnie zachowany. Sami zobaczcie na zdjęcia obok. Technicznie wymagał oczywiście rozbiórki na części pierwsze i nasmarowania wszystkiego, po czterdziestoletnim zaleganiu. Wymiany wentyli wraz z gumkami. Zastąpienia wymagały oczywiście pedały, oraz światła.


 O dziwo nawet ogumienie jest w stanie na tyle dobrym, że pozwala na spokojną jazdę. Jak do tej pory nie zdołałem jeszcze uzupełnić szkła tylnej lampy. Planuję dopełnienie szczęścia poprzez zdobycie oryginalnej pompki, być może odblasków na koła i znanego wszystkim, charakterystycznego pomarańczowego ramienia z czerwonym odblaskiem. Ideałem byłoby mieć także torbę pakunkową, ale to już cięższy temat.

 

W kwestiach technicznych opisywanego modelu polecam bliżej zainteresowanym dwie strony: 





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz