Trudno pozostać w tak wzniosłej
chwili obiektywnie rzeczowym. Każdemu miłośnikowi rowerów, zabytków techniki z
naciskiem na relikty PRL w sytuacji pozyskania tak ładnie zachowanego modelu
kulowego składaka marki Wigry ślinotok nie pozwala się poprawnie wysławiać.
Egzemplarz który stał się moją własnością ma jeszcze dodatkowy atut w postaci
unikalnego numeru w nazwie, a mówiąc jaśniej nie jest to przedstawiciel najpopularniejszego
Wigry 3 ale oryginalny Wigry 2 ! Wiem, zatkało kakało - jak pisał wieszcz.
Rower pozyskałem w sposób jak na moje warunki oryginalny, mianowicie gdy naszło mnie na zdobycie i dopieszczenie ładnego składaka, z czasów mojego dzieciństwa. Wziąłem pod uwagę rowery marki Jubilat, bądź właśnie Wigry. W internecie napotkałem jednakże mór dziadostwa lub niewiarygodne nawarstwienie drożyzny. Postanowiłem poszukać innymi drogami.
Męczyłem, więc każdego, kogo znam w przedmiotowym temacie. Bez większych już nadziei i po licznych i głęboko dotkliwych rozczarowaniach, dotarłem ze swymi chorobliwymi natręctwami do kolegi z pracy nazwijmy go dla potrzeb tej relacji -"Jack Saturday". Jack ku mojemu niedowierzaniu a równocześnie zachwyceniu pełnemu oświadczył, iż posiada egzemplarz, który mógłby mnie zainteresować. Jakiś rower zgodny z moimi oczekiwaniami miał znajdować się w domu jego teściów, którzy to nabyć go mieli przed blisko już czterdziestu laty dla swej nieletniej wówczas córki a obecnie małżonki ślubnej Jack'a Saturday.
Kolejnym moim krokiem, było
wynudzenie na Jack'u fotorelacji z zaistniałej sytuacji. Fotorelacja,
sprowadziła się do zrobienia kilku zdjęć roweru za pomocą nie najwyższych lotów
aparatu z osobistego telefonu Jack'a. Delikatnie mówiąc rower nie wyglądał na
tych fotkach zbyt korzystnie, ale zapewnienia o jego kompletności i oryginalnym
stanie zachowania a także minimalnym stopniu użytkowania ostatecznie mnie
przekonały. Nie odraził mnie nawet fakt, iż na zdjęciach egzemplarz nie
posiadał kierownicy i siodła. Jack zapewnił, że jest wszystko. Nie da się także
ukryć, że niebanalną rolę w wyrobieniu mojej pozytywnej opinii stanowiła
również bardzo korzystna cena oferowanego roweru. Całą resztę miała już
skorygować przyszłość...
Jako , że moje życie od kilku lat
stanowi specyficzny konglomerat okresów w których nie mam czasu na kompletnie
nic poza zajęciami związanymi z pozyskiwaniem środków do życia ewentualnie
spraw około rodzinnych, musiało minąć kilka miesięcy od opisanych wypadków,
abym znalazł dogodny moment na kontynuowanie rozpoczętego wówczas procesu.
W wolnym, wietrznym i paskudnym
dniu udałem się wreszcie po wcześniejszym ustaleniu terminu, do starego domu w
Bronowicach po odbiór roweru. Starszy, sympatyczny pan wydał mi przedmiot pożądania.
Rower niestety, nie był aż tak kompletny jak miał być w zapowiedziach. Niestety
miał uszkodzone oba światła, brakowało też pedałów. No i największa przykrość,
z jaką musiałem się zmierzyć, czyli brak oryginalnej torby. Rower po części
poskładałem i poprowadziłem do miejsca obecnego postoju.
Jeśli chodzi o jego dopieszczanie
nie wymagało ono dużego wkładu pracy ani środków. Rower po umyciu okazał się
nad podziw ładnie zachowany. Sami zobaczcie na zdjęcia obok. Technicznie
wymagał oczywiście rozbiórki na części pierwsze i nasmarowania wszystkiego, po czterdziestoletnim
zaleganiu. Wymiany wentyli wraz z gumkami. Zastąpienia wymagały oczywiście
pedały, oraz światła.
O dziwo nawet ogumienie jest w stanie na tyle dobrym, że
pozwala na spokojną jazdę. Jak do tej pory nie zdołałem jeszcze uzupełnić szkła
tylnej lampy. Planuję dopełnienie szczęścia poprzez zdobycie oryginalnej
pompki, być może odblasków na koła i znanego wszystkim, charakterystycznego
pomarańczowego ramienia z czerwonym odblaskiem. Ideałem byłoby mieć także torbę
pakunkową, ale to już cięższy temat.
W kwestiach technicznych
opisywanego modelu polecam bliżej zainteresowanym dwie strony:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz