Prawda, że dziwny tytuł jak na moje opisy wycieczek rowerowych? Miejsce to znajduje się bardzo blisko mojej bazy wypadowej. Na tyle blisko , że zwykle szkoda dnia na poświęcenie mu większej uwagi. Okropna aura jaka mi towarzyszyła, a mianowicie przenikliwy wiatr i padający deszcz ze śniegiem nie skłaniała do dalekich wypraw, więc skierowałem się zaledwie kilka kilometrów w kierunku Leska. Przed charakterystyczną krętą i gwałtownie wspinającą się serpentyną drogi skręciłem w lewo mijając białą kapliczkę przydrożną na asfalt prowadzący w kierunku Zasławia. Po lewej stornie nieprzerwanie ciągnie się ohydne, stare, betonowo druciane ogrodzenie. Za nim widać ciąg niezidentyfikowanych wytwórni, małych fabryk, a w końcu duże złomowisko.
Zrozumienie tego obskurnie
niewyróżniającego się na pierwszy rzut oka krajobrazu wymaga poznania tła
historycznego. Poznanie to może być zaskakujące. Pod tym względem jest to jedno
z wielu skutecznie zapomnianych przez wszystkich miejsc.Turystów, czy jak by
nazwać odwiedzających to miejsce tu nie ma. Wszystko co pozostało i co świadczy
o koszmarnej przeszłości to dwie tablice
i pomnik ukryty we wspomnianym lesie, postawiony za komuny przez członków
tutejszego ZBOWIDu. Jedna z tablic, stojąca przy głównej drodze też jest stara
i zapewne stoi tu z ich inicjatywy. Drugą postawiono z tego co na niej
wyczytałem z inicjatywy organizacji Żydowskich.
W miejscu gdzie stoją dziś te
wszystkie zakłady pracy, gdzie rozlokowany jest ten obskurny skład złomu w
czasie okupacji niemieckiej znajdował się tytułowy obóz. Naziści zwozili tu
Żydów którzy masowo zamieszkiwali pobliskie miasta. Wykorzystywali oczywiście
tutaj ich niewolniczą pracę. Następnie na wspomnianym i widocznym z drogi po
prawej wzgórzu masowo ich wymordowali. Oczywiście poza ludnością żydowską
mordowano tu jak i w okolicach wszystkich napotkanych wrogów Nazizmu bez
względu na narodowość.
Budynki są bardzo ładne i
szykowne. Część skromniejszych, pewnie służących dla szeregowych członków
obsługi a kilka bardziej dopracowanych z kolumnami i dziwną stylistyką być może
dla szefostwa przybytku. Dziś w pełni zagospodarowane, zamieszkane. W jednym z
nich, ładnie odremontowanym znajduje się jakiś ośrodek pomocy gminnej czy inna
instytucja społeczna. Całość tej zachowanej zabudowy w połączeniu z kompletnie
zapomnianym terenem obozu dziwnie kontrastuje i sprawia wrażenie niesmacznego i
nieskutecznego zacierania śladów po niechlubnej przeszłości. Pamiętam chryję
jaką środowiska żydowskie wywołały w przypadku obozu Kraków-Płaszów i budowy w
okolicy sklepów. Tutaj nikt się tym nie przejmuje.
Po przejechaniu ulicą Fabryczną,
natrafiamy na rozwidlenie drogi z tablicą informacyjną o miejscu pamięci.
Wstępem była jeszcze umieszczona kawałek wcześniej, zaniedbana dziś
tablica informacyjna o miejscu kaźni w
lesie na wzgórzu. Wjechałem więc w boczną drogę. Na jej końcu stoi ładna i nowa
tablica z krótkim opisem miejsca. Na przeciw na polu widoczny jest współczesny
cmentarz. W zasięgu wzroku było całkowicie pusto. Nikt tu w tą parszywą pogodę
nie zagląda. Wszedłem wytargawszy rower po schodach na kwadratowy placyk
wyłożony betonową kostką, na środku którego stoi postument z sylwetkami ludzi
wykonanymi z wygiętych drutów zbrojeniowych. Jest to miejsce gdzie
przyprowadzano więźniów z obozu a potem ich tu mordowano. Następnie celem zatarcia
śladów odkopano ich zwłoki i spalono.
Zaraz po prawej na wzniesieniu
widoczne są krzyże starego cmentarza. Już po pierwszym wejrzeniu miejsce to
sprawiło na mnie wybitnie odrażające wrażenie. Oczywiście moja barbarzyńska
ciekawość spowodowała, że polazłem i tam. Jest to teren cmentarza, który był tu z tego, co wyczytałem
wcześniej niż Naziści ze swoimi morderstwami. Szwendałem się bez ładu między
tymi grobami, obchodząc jakieś ledwo już widoczne kopce mogił, połamane ze
starości krzyże, wądoły pełne jakiś zgniłych, śmieci. Poza starymi i
zapomnianymi, widać tu kilka grobów z lat powojennych. Kto chciał tu po tym
wszystkich grzebać swoich zmarłych??? Nawet stojące tu drzewa są dziwne i
obskurne, kika było rozczepionych po całej długości przez pioruny, czy jakieś
nawałnice...Próbowałem robić tu zdjęcia, ale z jakiegoś powodu, którego nie
chcę znać nie wyszły. Poza tym jednym, które zamieszczam.Wszędzie w koło między
drzewami widać było ciągły ruch, potęguje to dodatkowo moje wrażenie bycia nie
na miejscu. Choć wiem, że to prawdopodobnie chmary jakiś małych ptaków,
odczucie jest bardzo niemiłe i z czasem coraz bardziej wyraźne potęguje wrażenie jakby mnie ktoś tu nie chciał widzieć. Jestem mało wrażliwy na takie odczucia, zaglądałem do dołów gdzie były, dziś zrównane z ziemią
siedziby członków UPA. Byłem w kilku bieszczadzkich wsiach, których już nie ma. Łaziłem po obleśnych fortach i innych bunkrach. Jednak to miejsce bije je wszystkie pod względem dziwnego odczucia bycia
intruzem...To nie jest miejsce pamięci ani muzeum to teren masowych mordów.
Myślcie co chcecie, a najlepiej sami się tu wybierzcie. Często
odpoczywam w czasie wyjazdów w pobliżu mogił i miejsc pamięci. Ale w
przeciwieństwie do nich nie jest to miejsce sprzyjające refleksji i
wyciszeniu.
W każdym razie warto przeczytać w
necie parę zdań o historii tego prawie zupełnie zapomnianego miejsca, gdzie
zginęło w straszny sposób tysiące ludzi. Jest dosłownie parę ciekawych
opracowań. A ja dam Wam jeszcze link do jednego ciekawego dokumentu IPN ze strony zyciezazycie.pl:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz