A redaktor złośliwie dodaje zdjęcie przyczepki, która uległa drobnej awarii... |
Moja słowność okazała się tak wielka, że aż samego mnie przerosła, a poziom samo zachwytu wzniósł się, o co najmniej cztery punkty procentowe. Jak widzicie, niezwykle szybko po hucznych zapowiedziach realizuję akcję promowania przyczepek rowerowych!!! A precyzując ten wywód ,zaskoczyło mnie, że to już udało się Szanownemu Panu Konradowi spłodzić produkt literacki, jaki poniżej możecie przeczytać. Historia pojawienia się tego materiału na „Tempym Kole” jest dość złożona i nie będą jej tu przytaczał, powiem tylko, że uznałem Pana Autora za osobę bardzo kompetentną i obytą w kwestii użytkowania przyczepek rowerowych. Potrzebowałem tego materiału z dwóch podstawowych i oczywistych dla mnie względów. Po pierwsze sam mogłem sobie pozwolić tylko na wpis uzasadniający to, że osobiście nie używam przyczepki. Po drugie zaś chciałem, żeby o samej przyczepce i używaniu jej w polskich warunkach napisał ktoś, kto dogłębnie i organoleptycznie poznał to zagadnienie osobiście. Wyszedł z tego wpis wielce przyjemny i wartościowy pod względem właśnie poznawczym. Z przyjemnością sam przeczytałem i Wam też polecam.
Dodaje
jeszcze na zakończenie link do profilu autora na portalu, w którym możecie
zapoznać się z objawami postępującej Rowermanii® i osiągnięć na tym tle.
Klikajcie tam ile wlezie, żeby wzrosły Panu Konradowi drastycznie statystyki
wejść a na pewno będzie zachwycony gościnnym występem na „Tempym kółku” a
otrzymane dzięki temu profity i zaszczyty nie będą miały sobie równych…
Z pewnością każdy przyszły rodzic ma pewne wyobrażenia na temat tego jak
będzie wyglądała codzienność
po pojawieniu się na świecie dziecka. Wraz z żoną
spotkaliśmy się z wieloma opiniami innych rodziców, że od tej chwili wszystko
stanie na głowie i z nielicznymi opiniami, że tak naprawdę nic się nie zmieni.
Naiwnie wierzyliśmy w to drugie. Zmieniło się praktycznie wszystko, także forma
spędzania wolnego czasu, dbania o sprawność fizyczną. Nagle musieliśmy polubić
spacery, choć na co dzień woleliśmy przemieszczanie się na dwóch kółkach.
A tu takie porządne i zachęcające zdjęcie przyczepki |
Początkowo nie chciałem opierać tego tekstu na porównaniu przyczepki do
fotelika ale takie porównania nasuwają się same – już kwestia wyjaśnienia
dlaczego wybrałem przyczepkę to porównanie jej do fotelika. Zatem nie będę
takiego porównania unikał i skupię się na opisaniu kilku istotnych kwestii
związanych z jazdą z dzieckiem na rowerze w przyczepce mając za punkt
odniesienia właśnie fotelik.
Po kilku miesiącach wyjazdów na rowerowe wycieczki w pojedynkę postanowiłem
rozejrzeć się za rozwiązaniem, które przyspieszy moment, w którym na taką
wycieczkę pojedziemy całą rodziną. Perspektywa czekania do momentu osiągnięcia
przez dziecko wieku „stabilnego kręgosłupa”, czyli około półtora roku, aby móc
ją posadzić w foteliku rowerowym wydawała się taka odległa. I tak
zainteresowałem się dość mało popularnymi w Polsce przyczepkami rowerowymi. Z
perspektywy blisko 2óch lat użytkowania uważam, że był to strzał w dziesiątkę.
Zaczęliśmy jeździć z naszą pociechą, gdy miała 8 miesięcy (a istnieją
możliwości wożenia dziecka jeszcze nie siedzącego samodzielnie w specjalnych
hamakach).
Kwestia bezpieczeństwa - uważam, że taka forma transportu jest bezpieczna.
Crash testy dowodzą, że przyczepka przy bocznym uderzeniu przez auto jadące do
20km/h nie przewróci się, a jedynie przesunie. Jej stelaż jest ponadto klatką
bezpieczeństwa z pięciopunktowymi pasami bezpieczeństwa. Jeśli to tylko możliwe
korzystam ze ścieżek rowerowych, ale jak wiadomo z ich jakością i dostępnością
bywa różnie. Nie unikam, więc ulic. Po jezdni poruszam się nie inaczej jak
wtedy, gdy jadę solo. Trzymam się prawej krawędzi drogi, ale nie za blisko
krawężnika, aby kierujący autem nie wyprzedzał próbując utrzymać się w jednym
pasie ruchu nie przekraczając osi jezdni. Jak chce mnie wyprzedzać to po pasie
obok! Ktoś może powiedzieć, że to ryzyko, bo dziecko siedzi z tyłu i to przy
przyczepce jest samochód jadąc za nami. Tak, ale tego nie da się uniknąć - przy
foteliku również jest zaraz za naszą pociechą. A zauważyłem - i to potwierdzają
inni przyczepkowicze, że widząc zestaw rower-przyczepka kierujący samochodami
zachowują większe odległości przy omijaniu lub zwyczajnej jazdy za nami,
aniżeli w przypadku samego roweru, nawet z fotelikiem. Ponadto wysoko oceniam
fakt, że w przypadku upadku rowerzysty (co mi się kiedyś zdarzyło przy
zatrzymaniu z powodu źle postawionej stopy na krawężniku) dziecko nie upadnie
bo dyszel łączący przyczepkę z rowerem jest ruchomy i przyczepka po prostu
stoi. Natomiast w przypadku fotelika wysoki środek ciężkości zrobi w takiej
sytuacji swoje.
Kwestia wygody dziecka - ta na pewno jest większa w
obszernej kabinie przyczepki, gdzie jest miękkie siedzisko, dużo miejsca na
zabawki, napoje itp., a w wersji dwu osobowej dla towarzysza podróży. No i
widoki na świat nie są przesłonięte przez plecy tatusia/mamusi .Ponadto w
czasie intensywnego słońca można opuścić przyciemniane rolety, a gdy zastanie
nas burza zasłonić się folią przeciwdeszczową.
To zdjęcie, też fajne, a nie akurat z awarii złośliwie... |
Kwestia finansowa - przyczepka słono kosztuje. Produkt z alledrogo za 400zł
raczej nie przechodzi crash testów itp. - czytałem nawet o złamaniu się dyszla
łączącego go z rowerem podczas zwykłej jazdy. Można jednak kombinować- kupić
używkę, znaleźć tańszego dostawcę (np. za granicą), wypożyczyć, sprzedać wózek,
jeśli przyczepa pełni jego funkcję. Ja wybrałem jeden z modeli firmy Chariot.
Można jednak taniej – nawet do 1000zł. za przyczepki, o których niewiele mogę
powiedzieć ale fakt, że są sygnowane przez znaną firmę (np. Kross, Giant) chyba
coś znaczy. Do Chariota przekonał mnie przede wszystkim jedyny w swoim rodzaju
system amortyzacji (amortyzatory piórowe), możliwości rozbudowy (wózek, jogger,
płozy), wysoka jakość i pomysłowość wykonania oraz wysokie oceny użytkowników.
Nie żałuje wydanych pieniędzy, bo zakupiony sprzęt użytkujemy niemal
codziennie. Po dokupieniu przednich kółek zastąpił nam nawet wózek spacerowy.
Początkowo krótkie trasy z czasem przerodziły się w pedałowanie przez
kilkadziesiąt kilometrów. Nasze wycieczki dzielą się zazwyczaj na dwa etapy –
po ok. 15km. córka domaga się przerwy – znajdujemy wtedy jakieś ciekawe miejsce
do zabawy typu plac zabaw, rzeka lub idziemy na spacer po okolicy, do której
dojechaliśmy. W drugim etapie kierujemy się w stronę domu – z racji, że córka
zmęczona przygodami niemal natychmiast zasypia, ten etap można znacznie
wydłużyć nie martwiąc się, że kolejne kilometry mogą być dla niej nudne. Dzięki
przyczepce możemy, więc spędzać czas w znacznie bardziej interesujących
miejscach niż przydomowa okolica.
Czasem zastanawiam się jednak czy przyczepka rowerowa / fotelik to produkt
dla dziecka czy rodzica. Przecież takie małe dzieci, które na co dzień bawią
się jedynie na znanym na pamięć placu zabaw przed blokiem nie wydają się mniej
szczęśliwe niż dziecko, które zwiedza okolicę na rowerze. Jest w tym coś
samolubnego – ale czy rodzicom nie należy się trochę ulubionej rozrywki w
świecie, który odwrócił się do góry nogami po narodzinach wyczekiwanego
maleństwa? Wraz z żoną jesteśmy zachwyceni, że odnaleźliśmy sposób na wspólną
jazdę na rowerze, ponadto mamy nadzieję, że tym sposobem damy córce dobry
przykład aktywnych rodziców, którzy mają pomysł na wolny czas i są otwarci na
nowe przygody. A nóż pójdzie w nasze ślady. Tej wiosny czas na kolejny krok w
kierunku zarażania dziecka cyklozą...rowerek biegowy. Jednak z przyczepki nie
zrezygnujemy - marzy nam się wielodniowa podróż po polskim wybrzeżu, w której o
ilości kilometrów przebytych danego dnia zadecyduje nasza pociecha.
Właściwie, każdy kto korzysta z przyczepki zgodzi się z tym artykułem. Wszystko co zostało tu przytoczone, pokrywa się w praktyce. Prawdą jest również to co było poruszane w artykule dotyczącym fotelika. Dziecku sprawia przyjemność jazda w foteliku. Może i foteliki są przystosowane do krótszych dystansów, ale dziecko ma frajdę jak czuje wiatr we włosach.
OdpowiedzUsuńTemat jednak (na szczęście dla rowerzystów) nie jest wyczerpany. I można by o tym długo dyskutować. Istnieje bowiem cała gama sposobów na przewożenie dzieci rowerem. Mnogość dostępnych obecnie przyczepek napawa optymizmem. Przyczepki są wielofunkcyjne, jak zaprezentowano wyżej w artykule. Posiadają możliwość dopięcia kół i spełniają rolę wózka, czy też można zainstalować płozy. Są przyczepki do przewozu dwójki dzieci. Występują również przyczepki typowo towarowe i kolejne przeznaczone pod sakwy. Wreszcie istnieją przyczepki pozwalające wozić ze sobą psy, koty itp. zwierzęta na większe odległości. Podobnie sprawa wygląda przy fotelikach. Oprócz szerokiego wyboru standardowego fotelika, jaki jest prezentowany w poprzednim artykule, jest całe spektrum fotelików dla bardzo małych, oraz tych starszych dzieci. Na przykład lubianym przez mamy siedzisku, foteliku, czy kojcu, montowanym do przodu na ramie. Innym przykładem jest fotelik dla siedzących, czy pół leżących dzieci; przymocowany do zwykłego bagażnika. Funkcjonującego bez potrzeby mocowania na sztycy specjalnego zaczepu. Jest on w bardzo prosty sposób zakładany i demontowany z bagażnika. Może służyć przy kilku rowerach, które posiadają bagażnik. Foteliki, te montowane z przodu i tych zakładanych z tyłu, można doposażyć w różnego rodzaju osłony i owiewki z pleksiglasu. Wybór jest bardzo duży, czy to przyczepek, czy fotelików. Każdy wie, jak będzie korzystał z roweru i jaka alternatywa jest mu potrzebna i co mu odpowiada.
Nie zapominajmy o tym, że istnieją inne formy przewozu dzieci rowerem. Jak rower cargo - osobowy, czy wszelkiego rodzaju riksze. Również dla opiekunów z bardziej wyrośniętymi dziećmi, są alternatywy pomagające jeździć wspólnie rowerem. Pierwszym z nich to: trail gator i inne urządzenia pozwalające rodzicom zaczepić swój rower, z rowerem dziecka i go holować. Można też skorzystać z "połowy roweru" doczepianego do roweru dorosłego. Taki doczepiany rower posiada własny napęd, a wiele z nich własne biegi. Mamy wtedy coś w rodzaju tymczasowego tandemu. Możliwości jest naprawdę dużo. Ważne, żeby jeździć na rowerze. A resztę każdy dobierze według własnych potrzeb i celów.
Widać, że autor artykułu na możliwość jeżdżenia po dzikim terenie, gorzej jest w zatłoczonym mieście.
OdpowiedzUsuńDo Anonima: Wystarczy czasem zapakować przyczepę i rowery do/na samochód i wyjechać gdzieś za zatłoczone miasto, albo wybrać okrężna drogę przez misio i pojechać na jakiś plac zabaw albo do parku. Dla chcącego nic trudnego...
OdpowiedzUsuń