Brytyjskie wynalazki rowerowe w obiektywie redaktora Subana |
Redaktor Suban znany z pewnością
większości Państwa z serii wielce poczytnych artykułów poruszających tematykę
infrastruktury rowerowej w UK, prezentuje tym razem odmienne zagadnienie
rowerowe. Mianowicie zachęca do zagłębienia się w proces myślowy dotyczący
możliwości zastąpienia posiadania prywatnego samochodu na rzecz innych, równie
skutecznych rozwiązań transportowych. Temat sam z siebie mógłby być rzecz
oczywista kontrowersyjny, mógłby spowodować liczne sprzeczne wypowiedzi.
Redaktor Suban jednakże podszedł do tematu bardzo rzeczowo i mało zaczepnie.
Zachęcam Państwa do współdzielenia jego spostrzeżeń lub w razie negatywnych
reakcji do polemiki.
Nie chcę tu poruszać kwestii
wyższości jednego pojazdu nad drugi, dla mnie to nie ma sensu. Po to one
istnieją, żeby z nich korzystać. Im więcej różnorodności, tym łatwiej można dopasować
przestrzeń do naszego stylu życia. Każdy z nas jest myślącym człowiekiem z
dostępem do kalkulatora, dlatego - jak nie każdy - to większość wie, czego
potrzebuje i na co ma ochotę wydawać pieniądze. Jeśli ktoś ma potrzebę wydawać
na samochód, to jego wola skoro ma takie hobby.
Nie twierdzę, ze samochód jest
czymś złym. Sam posiadałem samochód i nadal korzystam z tego wynalazku.
Twierdzę, iż samochód nie jest aż tak potrzebny jak by się mogło wydawać. Można
bez niego się obejść, a współczesność tylko do tego zachęca i prowokuje.
Auto potrafi zniewolić, a czasami wręcz ogranicza. Po sobie spostrzegłem,
ze odkąd głównie poruszam się rowerem, stałem się bardziej zorganizowany,
przewidywalny i myślący. Mniej się spóźniam i jestem niezależny. Dla mnie,
człowieka do szpiku leniwego to duże osiągnięcie.
Brytyjskie wynalazki rowerowe w obiektywie redaktora Subana. |
Na rowerze zawsze lubiłem jeździć
i w naturalny sposób stało się to jednym ze sposobów komunikacji. Któregoś
dnia, po powrocie do domu z wyjazdu (auto w nim nie brało udziału), popatrzyłem
na to zakurzone pudlo stojące przed domem. Naszła mnie refleksja, po co mi właściwie
samochód. Odpaliłem kalkulator i zobaczyłem, jak takie coś jak własny samochód,
w tym momencie kompletnie mi się nie opłaca. Doszedłem do wniosku, że samochód
jeśli nie służy do wykonywania pracy, czy tez regularnego przewozu kilku osób
staje się kłopotem. Trzeba o niego więcej dbać i zabiegać, niż jest to warte.
Własne auto może tez być dobrą propozycją, dla osób mieszkających na prowincji,
lub często na nią wyjeżdżających.
Postanowiłem pozbyć się auta, na
pewien czas. Z myślą, ze nie potrwa to długo. Po rozstaniu z samochodem okazało
się, że da się tak żyć. A w obecnych czasach można żyć bez niego bardzo
dobrze. Tracąc pewną wygodę i bycie narażonym na czynniki atmosferyczne,
zyskuje się błogi spokój i odpowiednie ubrania. Dochodzą również odzyskane
pieniądze, pochłaniane przez utrzymanie samochodu. Każdy ma własne priorytety i
kalkuluje bilans.
Ja swojego samochodu pozbyłem się
ponad 3 lata temu. Zaczynając życie bez niego, myślałem, że dość szybko do
niego wrócę. Jednak do tej pory nie odczułem jego braku. Może żona kilka razy
odczuła, bo korzystała z taksówki. Jestem o tyle beztroski, ponieważ wiem
o tym, że mogę kupić w każdej chwili auto, jak będzie taka potrzeba. Mam na
myśli używane, których cena jest ceną roweru. Zgadzam się z tym, że aby
móc dobrze funkcjonować bez samochodu potrzebna jest dobra komunikacja
publiczna. Sam ją dużo wykorzystywałem. W moim przypadku rower z czasem
wypierał i komunikację publiczna. Obecnie to jakieś 90% przemieszczania się.
Ale to jest moje, osobiste zboczenie.
Brytyjskie wynalazki rowerowe w obiektywie redaktora Subana. |
Wraz z brakiem samochodu, przez
moje życie nie przetoczyła się żadna rewolucja. Wszystko przebiegło płynnie i
spokojnie. Stałem się za to mniej nerwowy i paradoksalnie miałem więcej czasu.
Jednym z przykładów jest choćby to, że miałem w końcu czas dla siebie na
czytanie książek w autobusie, czy pociągu. To, co do tej pory robiłem samochodem,
robię rowerem. Na przykład zakupy. Zamiast przewozić je w bagażniku,
transportuję w sakwach. W nich mieści się bez wysiłku 60 litrów. A nie jest to
rower obładowany, który wygląda jak wóz drabiniasty z sianem. Pozostaje jeszcze
miejsce, żeby do tego doprowadzić. Do większych gabarytów pomocna jest
przyczepka. Jak bym nie miał ochoty robić zakupów i przewozić je rowerem, to
pod ręką istnieje możliwość robienia zakupów online. Większość sieci
handlowych czeka, żeby ich towar dostarczyć pod moje drzwi. Z obserwacji
otaczających mnie ludzi, wynika znaczny wzrost takich zakupów.
Przekonałem się i wiem, że w tej
chwili nie potrzebuję samochodu. Ale jestem spokojny wiedząc, ze mogę go mieć
jak będzie potrzeba. Z drugiej strony więcej przyjemności sprawia mi sama jazda
rowerem, niż jazda autobusem, czy stanie w korkach. A odstawienie samochodu, to
dobry pretekst do częstszej jazdy rowerem. Świadomie zawożę dziecko do
przedszkola rowerem, ponieważ tak wolimy. Przedszkolak jeździ w przyczepce, lub
własnym rowerkiem. Jest to mój wybór, pomimo oferty przedszkola na dowóz
dziecka do placówki. Przedszkole posiada własny pojazd, z przedszkolanką.
Zawozi, lub przywozi dzieci.
W czasie, kiedy zrezygnowałem z
samochodu zrealizowałem dwie przeprowadzki. I w tym przypadku mój samochód
nie był mi potrzebny. Do pierwszej przeprowadzki wypożyczyłem samochód meblowy
i sam wszystko przewiozłem. Za drugim razem wynająłem firmę spedycyjną. Pamiętam
czasy, kiedy kupioną lodówkę przewożono w Cinquecento, a pralkę w Skodzie. Na
szczęście dziś, lodówkę sklep przywiezie i jeszcze wniesie do mieszkania. De
facto tą przykładową lodówkę można kupić, za oszczędności wynikające z braków kosztu
utrzymania samochodu. A są one nie małe. W Anglii znacznie większe niż w
Polsce. Samochody są pożyteczne i nie sposób się bez nich obejść. Korzystam z
nich, lecz wtedy, kiedy ja tego chcę i jeśli naprawdę potrzebuje. W mojej
okolicy są dwie wypożyczalnie samochodów. Dlatego, gdybym miał ochotę pojechać
gdzieś daleko za miasto, czy potrzebuję auto, to idę po nie. Lecz
nie do garażu, tylko właśnie wypożyczalni. Zamiast opłacać własny
samochód wolę posłużyć się taksówką, lub go pożyczyć. A jeżeli nie musze z nich
często korzystać, to tylko mój zysk.
Brytyjskie wynalazki rowerowe w obiektywie redaktora Subana. |
W Anglii dojazd do pracy rowerem,
nie jest rzadkim przypadkiem. Ludzie dojeżdżają bezpośrednio do celu rowerem,
lub zostawiają go na parkingach czy dworcach. Są osoby, które poruszają się
mobilnie na rowerach składanych. Łączą za ich pomocą dwa rodzaje transportu, komunikacja
zbiorowa i rower. Często posiadacze samochodów, również wybierają dojazd
rowerem do pracy. Jest to podyktowane zapewne chęcią ominięcia korków
i trudnościami parkingowymi. Kluczowym powodem może tez być program rządowy,
jakim jest „Cycle To Work”. Program w skrócie ma na celu min. "pozyskanie
pracowników bardziej punktualnych i rześkich, zdrowszego społeczeństwa,
więcej miejsc parkingowych, zredukowanie zanieczyszczeń". Dzięki
programowi, pracownik otrzymuje zniżki w sklepach na zakup roweru i
wyposażenia, które ma mu posłużyć na dojazd do pracy. Jest to, do 42% kosztów zakupów,
zwracanych w podatku. Są tez zwracane koszty przejazdów, jeżeli ktoś
wykorzystuje rower w celach pracowniczych około 10 pensów za milę i
inne.. Ponieważ może cos ulec zmianie, po więcej szczegółów odsyłam
na stronę https://www.gov.uk/government/publications/cycle-to-work-scheme-implementation-guidance
Do posiadania samochodu usilnie
nakłaniają mnie głównie dwa źródła, mój były ubezpieczyciel i opinia publiczna.
Od ubezpieczyciela dostaję ładne listy, w których z troską o mnie, zachęca do
ponownego płacenia za samochód. Dodając zawsze, ze on jako ubezpieczyciel
rozumie, iż: "samochód to niezbędność każdego dnia". Opinia
publiczna, delikatnie mówiąc dziwi się i radzi. Przytoczę ostatnie
zdarzenie, jakie miałem. Pewna osoba żaliła mi się, że ma prawo jazdy,
lecz nie posiada samochodu. Jest jej z tego powodu wstyd. Odpowiedziałem jej,
że to nic nadzwyczajnego - sam tak mam. Po krótkiej konsternacji dostałem
odpowiedz. Z powagą w oczach wycedziła: "No to wypadałoby mieć..."
Przyzwyczajenie do samochodu
przypomina mi posiadanie telefonu stacjonarnego, z przed 15 lat. Właściciel nie
chciał zrezygnować z telefonu. Choć tak naprawdę z niego nie korzystał. Każdy,
bowiem do rozmów używał już telefonu komórkowego, oraz internetu. Ale abonament
trzeba było, co miesiąc, dodatkowo płacić.
Telefon stal się dobrem
powszechnym. Nie trzeba na niego czekać 20-50 lat. Tak samo samochód. Ktoś ma
chęć, kupuje.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz